Z punktu widzenia Toby'ego...
Wędrówka za tymi całymi śladami do najłatwiejszych nie należała, dodatkowo musiałem się trzymac na dystans, aby mnie nie wykryto. Wszystko szło bardzo, ale i to podejrzanie bardzo gładko. M&B nawet chyba nie pomyśleli o tym, że mógłbym ich szpiegować. Powinienien normalnie skakać z radości, że w tej chwili każdy o mnie zapomniał i bez problemów mogłem dowiedzieć się tego, co tamci próbowali przede mną ukryc. Te cholerne uczucie niepokoju...
Kiedy tak rozmyślałem nad moim "buntem", podążając bezmyślnie za śladami, mało brakowało, abym się ujawnił. Masky i Hoodie stanęli w miejscu, a ja znacznie zmniejszyłem odległość między nami. Otrząsłem się z transu i schowałem za najbliższą zaspą śnieżną. Wtedy jakby na zawołanie śnieg zaczął padac mocniej, tworząc białą zasłonę między nami. Ugh, w takim tempie pozostawione ślady były już pewnie dawno przykryte. Skuliłem się z zimna, starając się nie zgrzytac zębami. Dosłownie każda cząsteczka ciała mówiła mi: wracaj. Lecz moja ciekawość była silniejsza. Wychyliłem głowę z ukrycia, a moim oczom ukazała się epicka scena walki.Trzy postacie zmierzały w moją stronę nieubłaganie... jakbym był skazany na pokazanie się. Wstałem chwiejnie, kuląc się nieco aby nie pokazać zza niewielkiej zaspy. Rozejrzałem się po otoczeniu, szukając wzrokiem bezpiecznej drogi ucieczki lub jeszcze lepszej kryjówki. Gdy nagle...
BAAAAM!!
...dosłownie milimetry przed moją twarzą przeleciał jakiś osobnik i uderzył z wielkim hukiem o ziemię, w odległości niecałego metra. Wydarł się z bólu, a czerwona plama na jego lewym boku powiększała się. Ogarnąło mnie uczucie deja vu, jakby nie był mi obcy. Stałem tam jak wyryty, analizując co się właściwie stało. W tym samym czasie chłopak, zaciskając zęby w bólu, zdążył podnieść się na równe nogi, a na mój widok pojawił się dziwny błysk w oku. Nadzieja? Za to ja w końcu zobaczyłem jego twarz i stwierdziłem, że to Domino. Gdy rozległy się kolejne strzały, czarno-białowłosy cisnął w ich stronę kilkoma kartami, samemu osuwając się na ziemię, a z jego ramienia trysła krew, częściowo barwiąc wszystko wokół.
- Toby?... - nim zorientowałem się do kogo należą te słowa, poczułem (nie aż takie) mocne uderzenie z tyłu głowy. Pff... Nie wystarczyło żebym stracił przytomność. Odwróciłem się gwałtownie, mało nie przewracając się. Za mną w stalowym prętem w dłoniach stał jakiś chłopak, którego nigdy wcześniej nie widziałem. Nie był nikim z Skrollverse. Więc kto?..
Wpatrywałem się w niego jak w jakieś ufo, gdy wnet obraz zasłoniły mi czyjeś dłonie. Ktoś złapał mnie za głowę, zakrywając oczy i odciągnął brutalnie do tyłu, co sprawiło, że upadłem na śnieg, tuż obok siłującego się Maskyego z Domino. A raczej obok Domino próbującego się wyrwac z uścisku, bo szczerze mówiąc, był totalnie skrępowany i nie wyglądał jakby walczył z całych sił, bo pewnie był osłabiony. Za to Masky... cóż, z niego nie mogłem wyczytać nic.
BRZDĘK
Hoodie rzucił się na mojego napastnika, a jego ostrza zderzyły się z prętem. Gdy tylko obcy uniósł ręce, biorąc zamach, Brain wykorzystał fakt, że się odsłonił, zanurzając ostrze w jego udo. Szatyn jęknął z bólu i upuścił broń z rąk. Wtedy złapał Hoodie za plecy, jakby chciał wyszarpać materiał od jego bluzy i ugryzł go w ramię. Momentalnie wstałem na równe nogi, ale moja pomoc nie była potrzebna. Ugodzony w ramie zaczął wykręcać nóż, nadal zatopiony w jego ciele. Twarz chłopaka wykrzywiła się w ogromnym bólu, ale go nie puścił, a raczej przeniósł się na szyję. Nim zacisnął szczęki wystarczająco mocno by polała się krew, Hoodie dźgnął go gwałtownie kilka razy w to samo miejsce,a chłopak zatoczył się do tyłu. Wpadł w głębszy śnieg i skulił momentalnie, próbując powstrzymać krwawienie.
- Co tu-tutaj robisz?! - Brain odwrócił się do mnie, a w jego głosie była taka wściekłość... - Szpiegowałeś?
- Tak - przyznałem się, nie wyrażając jakichkolwiek emocji. Zamiast patrzeć mu w oczy mój wzrok był skupiony na leżącym za nim chłopaku.
- Chyba dostałeś jasny zakaz! - wtrącił Masky, który teraz lekko podduszał Domino.
- Coś przede mną ukrywacie! Czy to źle, że chciałem się po prostu dowiedzieć prawdy?! - czułem jak buzowała we mnie krew.
- Czyli on jeszcze o niczym nie wi---AAAAAAA! - to powiedział Domino, ale szybko zaniemówił, gdy otrzymał kopniaka w czuły punkt.
- O czym jeszcze nie wiem? - podpytałem.
- N-n-nie słuchaaj go - kopnął pręt na bok - Oniii... użyją każdego po-podstęęp-p-puu.
Tymczasem krew tamtego chłopaka barwiła na czerwono coraz więcej śniegu.
- Po prostu już wracaj - westchnął Masky - To nie najlepszy czas na takie rozmowy, a tym to się zajmiemy.
- A tym? - wskazałem ruchem głowy na wykrwiającego się.
- To zwykły cywil. Wiesz, że Skroll mógł mu czegoś naobiecywać za "usługi". - coś na wzór Colina i Milana? - Prędzej czy później go tutaj znajdzie i zabije, albo sam umrze.
- Od samego początku wiedziałem, że będziesz bezużyte...AAAA! - kolejny kopniak wymierzony w krocze.
Masky zmierzył mnie groźnym spojrzeniem, dając równocześnie sygnał, że moja obecność zawadza. Westchnąłem cicho i wolnym krokiem ruszyłem tam skąd przybyłem, nieco rozczarowany. Z jednej strony wpadłem na cholernie głupi i szalony pomysł. Doszedłem do wniosku, że właściwie Domino może wiedziec to "coś", czego inni na ten temat rozmów unikają. Nie zabiją go, prawda? W końcu może stanowic dla nich kopalnię informacji, jeżeli zastosowałoby się odpowiednie tortury...
Zanotować w pamięci: odszukać miejsce, gdzie przechowywany będzie Domino i wyciągnąć całą prawdę.
Oczywiście, że za takie coś musiałbym zapłacić, ale całą "cenę" wolałem ustawic z nim - nie myśleć o tym teraz.
CDN...
Na ten jakże piękny piątek przygotowałam bardzo krótki post. Staram się wrzucac co niedzielę, ale ten tego, w poprzednią niedzielę nic nie było, więc odpłacam się piątkiem, a czy w tą niedzielę coś będzie... zobaczymy.