Z punktu widzenia Jeff'a...
Po kłótni z Jane, otworzyłem szeroko okno, by się choc trochę uspokoic. Potem zacząłem rzucac przedmiotami w przypadkowe miejsca nie zważając na nic. W końcu trafiłem jakimś butem w Liu:
- Jeff, weź się w garśc! - wrzasnął - Powinenieś teraz dowieśc, że nadajesz się do opieki nad Vincentem, a nie wyżywac na butach Toby'ego!
- Po prostu się odreaguje - tłumaczyłem.
Usiadłem na łóżku i wziąłem Vincenta na kolana. Jak zwykle trzymał swojego pluszowego królika. Oddac go? Nigdy w życiu. Od teraz muszę miec go na oku. W każdej chwili nieuwagi ta wstrętna żmija może tu wparowaci go zabrac. Jane tylko na to czeka, aż popełnię błąd. Szczerze to nie martwię się co będzie za parę lat. Może nawet wyrośnie na mordercę...? Byłoby pięknie! Ale... nie... ona przecież ma mnie na oku... No cóż, co będzie to będzie. Spojrzałem na Toby'ego. Znowu spał.. Od tamtego czasu praktycznie nie wychodzi z łóżka. A mówią, że to ja jestem śpiącą królewną. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Liu wstał i je otworzył. Nim cokolwiek powiedział, do pokoju wparowała Nina, podbiegając do mnie:
- Wszystko u ciebie dobrze? - spytała z troską - Słyszałam twoją rozmowę z Jane...
- Każdy słyszał - odparłem - I tak go nie oddam.
- Wiesz... jeśli tylko będziesz potrzebował pomocy, zawszę możesz zwrócic się do mnie.
Akurat. Nigdy o nic nie poproszę fangirl.
- Będę o tym pamiętac - skłamałem.
Nina szeroko się uśmiechnęła (jak zawsze), pogłaskała dziecko po głowie i wyszła. Liu zamknął drzwi i wrócił do swojego zajęcia. "Postawiłem" Vincenta na ziemię, trzymając go za dłonie, by nie upadł. Zrobiłem z nim parę kroków, po czym puściłem. Ledwie postawił pięc kroków, a już stracił równowagę, więc złapałem go aby nie upadł. Po kolejnych kilku próbach... i tak się nie udało. Ale hej, jego rekord to aż siedem kroków! Nie zauważyłem kiedy Toby się obudził i się nam przypatrywał. Gdy miałem już rezygnowac, on odezwał się:
- Źle to robisz - zaczął ochrypłym głosem - Zaraz ci pokażę - wtedy sięgnął do szuflady po pineski i rozsypał je po podłodze. Potem wziął pluszaka Vincenta i umieścił go na swoimi łóżku. Vincent wyciągnął po niego ręce.
- Nie będzie mógł raczkowac, bo się potni, ale musi tam dotrzec, bo chce odzyskac królika - powiedział.
Usłyszeliśmy plask. To Liu zrobił faceplama. Westchnąłem i posprzątałem pineski, po czym dałem pluszaka dzieciakowi.
- Idiota - burknąłem.
- Chcę - wciął Vincent i wskazał na okno.
Lekko się skrzywiłem, bo tam mogła byc Jane. Ale przełamałem się i wyszedłem z nim za dom. Vincent sam wyrwał mi się z rąk i tarzał się po trawie. Zaczął raczkowac w stronę lasu, na szczęście mamy ogrodzenie. Ben trudu można go przeskoczyc, ale on raczej tego nie potrafi (huehuehue). Usiadłem na ziemi, oparłem się o ścianę i obserwowałem jego wyczyny. Zaczął powoli wstawac, opierając się o płot, próbując zobaczyc co za nim jest. Ostatecznie się poddał i poraczkował w moją stronę. Położył mi się na kolanach i zasnął. Zaniosłem go do domu i położyłem na łóżko.
*TIME SKIP* (czyli miesiąc później)
Jeff postawił na swoim i udało się zatrzymac Vincenta. Przez ten czas nauczył się "bardziej" chodzic (jego rekord to aż dwadzieścia jeden kroków). No i poznał pozostałych domowników. Jedynie Jane jest niezadowolona i... Ben. Cholernie mu podpadł. Sebastian również został, mimo że Smile jest zazdrosny.. Toby rzucił bandaże, ale i tak zostało mu kilka pojedyńczych siniaków. Skrollversi ciągle dają o sobie znac. Nie licząc Soul Taker'a...
*początek kwietnia*
Z punktu widzenia Soul Taker....
Wparowałem do mieszkania, jakbym mieszkał w nim od dawna. Niektórzy przyzwyczaili się już do tego, że wchodzę sobie bez zapowiedzi, ani bez pukania. Wbiegłem po schodach i wparowałem do pokoju Jeff'a.
- To ja! - krzyknąłem na powitanie - Jeff, zbieraj się!
- O co chodzi? - spytał ospały, gdyż była dopiero ósma.
- Jest robota! - wydarłem się i skoczyłem na jego łóżko, i zacząłem skakac - Ruszaj się!
Jeff zaciągnął tylko kołdrę na głowę i odkrył stopy. Zacząłem go szturchac i wydzierac się na całe gardło. W końcu ktoś złapał mnie za ramię i odsunął do tyłu. Ten ktoś wylał na niego wiadro lodowatej wody i krzyknął:
- Wstań wreszcie, bo ten debil mi spac nie daje! - odwrócił się w moją stronę i przeszył wzrokiem. Dopiero teraz zauważyłem, że to była Alice. Jeff burknął coś pod nosem i niechętnie wygramolił się spod kołdry. W tym czasie dziewczyna wyszła z pokoju. Czarnowłosy leniwie wstał i zaczął ubierac. Zabrał swój nóż i udał się do drzwi:
- Zróbmy to szybko - ziewnął - Chcę spac.
- Wątpię - uśmiechnąłem się szyderczo - Samo dotarcie na miejsce zajmuje tydzień.
Jeff spojrzał na mnie tępo.
- Przez najbliższy miesiąc cię nie będzie.
Czarnowłosy pokierował wzrok na brata, który to spał z dzieciakiem. Ten wyciągnął kciuk do góry:
- Zajmiemy się młodym - zapewnił.
- Aż miesiąc? - zwrócił się do mnie - Tak długo?
- Już byłem na takiej misji i mam doświadczenie - tłumaczyłem - A jeszcze z tobą będzie szybciej.
Burknął coś pod nosem, wyciągnął coś spod swojego łóżka i wyszedł na korytarz. Rzucił coś na pożegnanie i zszedliśmy na dół, gdzie obmył twarz w zlewie i mogliśmy wyruszac. Po jakimś czasie usłeszyliśmy za nami ciężarówkę. Jeff założył kaptur. Złapałem go za nadgarstek i czekałem na odpowiedni moment. Próbował się wyrwac, ale mocno go ścisnąłem. Kiedy tylko pojazd był blisko wskoczyłem na "tył", trzymając się drabinki. Posunąłem się trochę, by starczyło miejsca dla nas dwóch. W takim tempie będziemy w mniej niż tydzień. Odwróciłem głowę stale obserwując okolicę. Po niemalże godzinie musieliśmy wyskoczyc, bo ciężarówka nieco zboczyła z naszej trasy. Czarnowłosy przeturlał się po ziemi, masując odciski na dłoniach. Bez słowa ruszyliśmy w dalszą drogę, wypatrując jakiegoś pojazdu, na który moglibyśmy się "załapac".
Z punktu widzenia Ben'a...
Jak zwykle z rana udałem się do lasu, do Mike'a. Gdy tylko byłem na miejscu, gdzie zazwyczaj się spotykaliśmy, był tam ktoś jeszcze. Chłopak był dośc do niego podobny z mordki. Oprócz tego miał czarne, nieco szpiczaste włosy na żelu, czarne oczy, a ubrany był w wygniecioną skórzaną kurtkę i ciemne jeansy. Miał bladą skórę i był też bardzo chudy. Na dłoniach można było dostrzec niebieskie żyły. Od prawego policzka, przez skronię do ucha miał "różową plamę". W tym właśnie miejscu nie miał włosów. Podszedłem nieco bliżej. Gałązka trzasnęła pod moim ciężarem, a obaj się odwrócili w moją stronę.
- O, cześc! - przywitał mnie blondyn - Pozwól że ci przedstawię Victora, mojego brata. Victor, to jest Ben.
- Cześc - przywitałem się i wymusiłem uśmiech.
Nim Victor zdążył cokolwiek powiedziec, Mike zapytał:
- Skoro się już wszyscy znamy, to co powiecie na jakiś wypad na miasto?
Skrzywiłem się bardzo. Do tej pory przesiadywaliśmy w lesie, rozmawiając, drząc się na całe gardło, udawając że umiemy śpiewac, trenując ukrywanie się, celując kamieniami do ptaków... czasami też chodziliśmy do jego "siedziby", gdzie jeszcze byli Nathan i Nikki. Czasami Trender. Potrafiliśmy całą noc przesiedziec przed ekranem komputera. Nie bardzo widziało mi się wyjście do miasta, szczególnie z moim nietypowym wyglądem. Mike widząc moje zakłopotanie, dodał:
- Spokojnie, pożyczę ci soczewki, a na uszy założymy jakąś czapkę...
- Mi też to się nie uśmiecha... - wtrącił jego brat - Nie możemy po prostu zostac tutaj?
- Niee! Muszę kupic parę gier i ubrań. Poza tym korci mnie żeby iśc na jakiś film w 3D i zjeśc pizzę... Trender niedawno mi zapłacił, muszę skorzystac!
- Naprawdę się bez tego nie obejdzie? - naciskał dalej Victor.
- Nie marudź tak. Mogę wam postawic...
- Tobie łatwo mówic, bo ciebie tam prawie nikt nie zna!
- No wiem, wiem, ale chyba nie będziesz się do końca życia ukrywał przed ludźmi, nie?
Mike i Victor jeszcze długo się kłócili, aż ostatecznie blondyn wygrał. Potem przekonywał mnie. Niechętnie się zgodziłem i poszliśmy do jego siedziby (może "ich"?) po soczewki i jakąś czapkę.
CDN
________________________________________________________________________________________
Zadam proste pytanie i oczekuje prostej odpowiedzi - chcecie poznac przeszłośc Mike? Inaczej: Napisac o nim CreepyPastę?
Przepraszam na brak tego C z kreską (wytłumaczenie XD), ale klawiatura się ten-teges zepsuła ):
No to ten, trzymajcie się Koszmarki ^^
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Perypetie V
- Jeszcze. - powiedział Vincent zaciskając pięści pod stołem - Opowiedz mi jeszcze. Bezoki westchnął i mozolnie ściągnął maskę, odsłani...
-
Dzień masakry (część pierwsza) Z punktu widzenia Ben'a... Razem z Sliver'em, Smile Dog'iem i tą paskudą udaliśmy się w stro...
-
W klasie Ib zabrzmiało jak w ulu. Powodem tego zamieszania był nowy uczeń, który niedawno się przeprowadził i musiał zmienić szkołę. - N...
-
- Jeszcze. - powiedział Vincent zaciskając pięści pod stołem - Opowiedz mi jeszcze. Bezoki westchnął i mozolnie ściągnął maskę, odsłani...
Taaaak! Napisz creepypastę o Mike'u (nie ogarniam odmiany xd)!
OdpowiedzUsuń