Z punktu widzenia Eyelesss Jack'a...
Jeszcze po urodzinach Toby'ego, dalej świętowaliśmy. Kolejnego dnia obudziłem się cały rozpalony, a głowa dosłownie pękała przez ka... znaczy nie! Ja się nie upijam tak bardzo! Od razu wyczułem, że nie jestem w swoim łóżku. W pokoju było może z cztery osoby, nie licząc mnie. Kiedy próbowałem się podnieść, coś dosłownie mnie przygniotło. Wyciągnąłem przed siebie ręce. Już po włosach (i dzwoneczkach) poznałem, że to Candy Pop na mnie leży... leży? Rozwalił się na mnie, do tego tak ściągnął kołdrę, że byłem okryty tylko od pasa w dół. Usiłowałem podnieść się do pozycji siedzącej, ale na nic. Z każdym ruchem czułem jak wbija swoje pazury między łopatki. Do tego wtulał się w moją klatkę. Jakim cudem to się stało?
- Ej, pamiętajcie o tabletkach... - zaśmiał się ktoś.
Świetnie. Muszę się jakoś wydostać, zanim zbiegnie się cała rodzinka.
- Candy - zacząłem - Czy możesz ze mnie zejść?
- Nic nie poradzę, jesteś taki wygodny... - powiedział bełkotliwie.
- Złaź - rozkazałem.
- Przecież nie robię niczego niestosownego! - bronił się.
- Zamknij się, bo wszystkich obudzisz... - gwałtownie przekręciłem się na bok, jednak clown z dużą siłą przywrócił mnie do poprzedniej pozycji i na nowo położył głowę na moją klatkę. Usłyszałem ciche skrzypienie drzwi. Ktoś wtargnął do pokoju i zbliżył się do nas. Dziko pchnął Candy'ego, złapał mnie za nadgarstek i gdzieś ze mną wybiegł. Znowu trzask drzwi. Przenieśliśmy się do innego pokoju.
- Jesteś mi winny przysługę - usłyszałem głos (głosy?) Kaspera.
- Dzięki... - powiedziałem i runąłem na łóżko. Nawet nie musiałem go szukać, znam ten pokój na pamięć. Dobre parę godzin później, gdy większość czuła się znakomicie, ktoś urządził granie w butelkach. Dla wszystkich. Obowiązkowo. Niechętnie wstałem i szukałem mojej bluzy. W końcu jakąś znalazłem. Miała inny zapach i ogółem była "inna", ale co tam. Wyszedłem na korytarz i usiadłem pod ścianą.
Z punktu widzenia Niny...
Kiedy wszyscy już byli na korytarzu, Jeff zakręcił szklaną butelką. Razem tworzyliśmy okrąg, a raczej czworokąt... wypadło na E.Jack'a. Ktoś obok trącił go w żebra. Chyba nie zorientował się, że założył moją różową bluzę i nie ma spodni...
- Wyzwanie - powiedział E.Jack.
Jeff zaśmiał się szyderczo, jakby tylko na to czekał.Podszedł do Jack'a i wyszeptał mu zadanie na ucho. Po skończeniu szatyn jak na zawołanie oblał się czerwonym rumieńcem. Powoli wstał i poszedł gdzieś z Jeff'em. Po powrocie czarnowłosy powstrzymując się od wybuchu śmiechu usiadł na swoje miejsce, a Jack stanął na środku. Trzymał coś za plecami. Nadal był czerwony i do tego się trząsł.
- C-c-c-c-c-c-caaaaandyyy - zająknął się - Ch...cho... cho... chooodż nooo t-tut-aj...
Clown wstał, a gdy znalazł się przed nim, Jack wyciągnął to co trzymał za plecami. Wszyscy wstali i ich otoczyli, a Jeff zwijał się z śmiechu na podłodze.
- Ja też chcę zobaczyć! - Ben skakał na około. Potem postanowił przecisnąć się dołem, ale tylko zarobił siniaka, bo Alice miała sukienkę... *zbok*. Ja wcisnęłam się między Masky'm, a Liu. E.Jack pokazywał Candy'emu... test ciążowy... do tego pozytywny!
- A co ja wam mówiłem o tabletkach antykopcyjnych? - skomentował Toby, a wszyscy lekko się zaśmiali.
- Moje dzieci będą seksowne - powiedział niebieskowłosy z dumą i nie zważając na spojrzenia innych wrócił na swoje miejsce. Po drodze walnął Jeffa w łeb. Wszyscy wrócili na miejsca, a Jack zakręcił butelką. Tym razem wypadło na mnie.
- Pytanie! - powiedziałam.
- Kto Ci się najbardziej podoba? - zapytał Jack - Tylko szczerze!
Zamyśliłam się chwilę. Kto mi się najbardziej podoba?
- Hmm..Jeff? - powiedziałam niepewnie
- Jeff?...
- Tak!
Czarnowłosy o którym była mowy schował twarz w dłoniach, a ja zakręciłam butelką.
- Clockwork! - powiedziałam ucieszona - Pytanko czy wyzwanko?
- Wyzwanko - uśmiechnęła się.
Podeszłam do niej i wyszeptałam jej wyzwanie.
- A mogę zmienić...?
- Nie wykręcaj się i rób co powiedziałam!
Clockwork niechętnie wstała i objęła Toby'ego od tyłu, cała się czerwieniąc.
- Niech ktoś za mnie zakręci... - powiedziała Clocky - Muszę tak zostać do końca...
- Mi pasuje! - powiedział Toby.
Red zakręcił butelkę, która tym razem wypadła na Masky'ego.
- Ech... pytanie - powiedział.
- Mówisz, że nie przepadasz za Toby'm, ale troszczysz się o niego jak o swojego młodszego brata - powiedziała Clockwork - To zależy Ci na nim, czy nie?
- Cooo? - zaśmiał się nerwowo - Peeewnie, żeee nieeee...
Wszyscy spojrzeli na niego wzrokiem "Ty kłamco jadowity".
- No dobra, macie nie! Zależy mi... trochę...odrobinkę...
Westchnął i zakręcił butelką. Wypadło na Silvera.
- Wyzwanie... - powiedział. Wszystkich to zdziwiło, bo zazwyczaj bierze pytania.
- Przeczytaj na głos historię przeglądarki Bena... - rozkazał Masky. Wszyscy zdziwili się jeszcze bardziej. Żeby on był taki wredny...
Silver poszedł (wleciał?) do swojego pokoju, otworzył drzwi na szeroko i włączył komputer. Ben patrzył na niego gniewnie. Wyglądał jakby chciał się na niego rzucić.
- Wikipedia... - czytał Silver - YouTube, Cleverbot... wow, spędziłeś tam ponad cztery godziny!
- Interesy... - blondyn wzruszył ramionami i uśmiechnął się łobuzersko.
- Znowu YouTube... CreepypastaWika... AnimeOdcinki, AnimeZone, kolejny Cleverbot... Facebook... a resztę usunął...
Wrócił na miejsce i zakręcił (a raczej użył mocy do zakręcenia) butelką. Tym razem ofiarą stał się Kasper.
- Wyzwanie! - powiedział swoimi wieloma głosami.
- W takim razie...
Nie dokończył zdania, bo przerwał jakiś pisk, że aż wszyscy zatkali sobie uszy. Zbiegliśmy na dół. W salonie czekał Slender. Mimo braku twarzy, każdy wyczuł jego gniew.
- Co to jest? - zagrzmiał i wskazał na styropian w miejsce okien - Nie było mnie tylko parę dni!
Wbiliśmy wzrok w ziemię, pokazując jak nam przykro. Nikt nie miał odwagi się odezwać. Nikt prócz Toby'ego.
- Przepraszam Panie, to głównie przeze mnie... - wystąpił na środek.
- Co tutaj się działo?
- To taaka długa historia...
- Skróć ją.
- Masky kazał mi szukać nieistniejącej wiewiórki, a kiedy wróciłem to zaczęli śpiewać "100 lat!", a za nim się obejrzeliśmy Ben nurkował w wannie, a Jeff wywalił ze schodów! Liu nie mógł go unieść sam, więc poprosił Puppeteer'a o pomoc i wjechali z nim na ścianę, a trudno było, bo się wierzgał. A tu nagle bum! Budzimy się rano, a Jeff nadal na schodach, a okna wybite!
- Dobrze... na razie wyjdźcie stąd wszyscy i nie wracajcie aż nie będzie ciemno, zrozumiano?
- Tak jest, wujku! - palnął Jeff i pobiegł po Vincenta. Kiedy tylko znaleźliśmy się na zewnątrz, rozbiegliśmy się na wszystkie strony. Niektórzy poszli do miasta, inni do lasu. No i gdzie tu się wybrać?
Z punktu widzenia Toby'ego...
Oddalając się od wszystkich zapuściłem się w głąb lasu. Latałem sobie tam i z powrotem. Na nieszczęście zaczęło padać, a właściwie mocno lać. W lesie znalazłem coś w stylu "wystającego kanału". Postanowiłem, że to tam się schowam. Tam już ktoś był. Drzemał sobie tyłem do mnie, skulony i drżący z zimna. Nie, to nie był nikt z nas. Ostrożnie podszedłem i szturchnąłem go w ramię. Po chwili się obudził i przewrócił na plecy.
- Milan? - zdziwiłem się.
- Toby? - spojrzał na mnie uważnie i podniósł się z ziemi.
- Co tutaj robiłeś..?
- Spałem, a nie można...?
- Można.
Potem rozmawialiśmy jeszcze przez długi czas, aż przestało padać. Dość długo to trwało, bo powoli zapadał zmrok. Pożegnaliśmy się i rozeszliśmy w swoje strony.
CDN...
Candy Pop i E. Jack, hyhyhy
OdpowiedzUsuńHistoria przeglądarki Bena prawie taka jak moja XD. Tylko ja zamiast cleverbota mam więcej stron z anime... XD
A Milan jest bardzo ciekawą postacią~~