poniedziałek, 7 marca 2016

Dni z życia CreepyPast 16


Z punktu widzenia Toby'ego...
 Gdzie ja właściwie jestem..? Czuje się, jakbym był niesiony na plecach.Otworzyłem oczy i oślepiło mnie słońce. Kiedy się już przyzwyczaiłem do światła, odwróciłem powoli głowę i zobaczyłem dwa cienie - jeden niósł mnie na plecach, a drugi za nami. Byłem tak wyczerpany, że nawet nie wiedziałem kim oni są. A no przecież, Masky i Hoodie, ich widziałem jako ostatnich, zanim... zanim... zanim... zanim, co? Nie pamiętam dokładnie co się stało. Nie pamiętam wyglądu mojego oprawcy. W głowie miałem tylko urywki obrazów z tamtej walki. Strarałem się nie zasypiać, ale zmęczenie było silniejsze. Powoli zamknąłem oczy, nie zważając na niewygodę. Ponownie obudziłem się już w moim łóżku, cały w bandażach i gipsie na nodze. Powoli podniosłem się do pozycji siedzącej.
 - Nie powinieneś jeszcze wstawać - usłyszałem głos Jeff'a.
 - Długo byłem nieprzytomny? - spytałem i nie czekając na odpowiedź, usiłowałem wstać, ale czarno włosy popchnął mnie do tyłu.
 - Okrągłe cztery dni. Nawet nie wiesz, ile się tutaj działo..
 - A co się miało dziać? - zrezygnowany opadłem na poduszkę.
 - Mamy kolejnych nowych lokatorów, wiesz? A wśród nich Alice! To najszczęśliwszy dzień w moim życiu...
 - A oprócz niej kto jeszcze...?
 - A no, Puppet, Helenka,Red, Judge i Zero... No i Slendy chciał namówić Kreisa, ale bał się, że wysadzę jego książki petardą. Nazwał mnie sadystą.
 - No to duża ta nasza rodzinka - zaśmiałem się - Powiedz, Slender jest na mnie zły?
 - Raczej zmartwiony. Nie mógł całkowicie Cię uleczyć, ale przyspieszył gojenie.
 - Oprócz nowych lokatorów, co się jeszcze działo przez te cztery dni..?
 - No ten, Ben i Red bawili się w małych chemików i mało nie wysadzili nas w powietrze, Liu nafaszerował wszystkich spalonym ciastem, ja przypadkowo wybiłem szybę i wpadłem przez okno, na materace...
Słuchałem wszystkiego przytakując. Całkiem sporo przez te cztery dni. Bardzo sporo przygód. W trakcie przyszedł do nas jakiś czarny kot, z białymi łapkami, wskoczył mi na klatkę i usnął.
 - To Sebastian - oznajmił.
 - Sebastian... Lokaj Ciel'a...
Ponownie próbowałem wstać, ale Jeff znowu mnie zatrzymał, przygniatając do poduszki.
 - Shhh, nie wstawaj.
Nagle zaświeciła mi się żarówka. Wspomnienia wróciły.
 - Jeff, co ze Skrollem?!
 - Nie daje znaków życia. Pewnie jeszcze nas namierza. Z resztą nieważne. Idę powiedzieć, że się obudziłeś.
Chwilę później do pokoju zbiegli się WSZYSCY. Trochę ciasno było. Nastała niezręczna cisza.
 - Toby! - nagle Clockwork rzuciła mi się na szyję - Tak bardzo się martwiłam!
 - Ej, spokojnie, jeszcze nie umarłem.
 - HP mu spada! - krzyknął Ben, na co wszyscy lekko się zaśmiali, a dziewczyna uwolniła mnie z uścisku. Wszystkie wzroki były na mnie, więc odwróciłem się do ściany i udawałem, że śpię.
 - HP mu się skończyło...
Po jakimś czasie wszyscy wyszli, na co mi trochę ulżyło. Tylko bracia Woods zostali.

   *TIME SKIP

 Z punktu widzenia Jeffa...
Gdy Toby spał, brat zajęty kotem, z szyby okna rozległo się pukanie. Podirytowany je otworzyłem i ujrzałem Takera na gałęzi drzewa.
 - Czego dusza pragnie? - spytałem.
 - Dobrze wiesz, czego. Miałeś się zastanowić nad propozycją Lord'a Zalgo. Daliśmy ci chyba wystarczająco czasu na przemyślenie tego.
 - Mówiłem wcześniej, nie zamierzam mu usługiwać i być na każde jego zawołanie.
Soul pokiwał smutno głową.
 - Przykro mi, ale będę musiał Cię zabić.
 - Co takie... - w połowie zdania białowłosy złapał mnie za ramiona i wypchnął z domu. Uderzyłem o ziemię i zawyłem z bólu. Nim się obejrzałem, on już stał nade mną.
 - Masz ostatnią szansę! Decyduj! - warknął i ukazał swe długie szpony.
 - Wal się! - odwarknąłem i uniknąłem jego cięcia. Potem usłyszałem jego krzyk. Podniosłem się z ziemi i zobaczyłem Takera wijącego się z bólu na ziemi i Liu z metalową rurą w dłoniach. Uderzał go jeszcze w plecy parę razy. Niespodziewanie Soul złapał jego broń i szybkim ruchem odrzucił na bok. W mgnieniu oka wstał, zadał kilkanaście cięć Liu, odepchnął go na bok, po czym skierował się na mnie. Z niebywałą szybkością przycisnął mnie jedną ręką do ściany, a drugą przystawił do gardła.
 - I już nikt cię nie uratuje, co?
 - Dobra! Wygrałeś! - wykrzyczałem przerażony, a Soul zatrzymał atak. Na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech.
 - Powinien teraz powiedzieć coś w stylu "już za późno" i Ciebie zabić, ale skoro tak, to witaj w gronie proxy! Gratuluję!
Soul puścił mnie wolno. Nie za bardzo rozumiem, co się właściwie stało. Najwyraźniej zostałem proxy Zalgo. Podszedłem do nieprzytomnego Liu, zebrałem go z ziemi i zaniosłem do Hoodiego, oraz bez słowa wyszedłem. Białowłosy ciągle chodził za mną.
 - Dobra, czas odwiedzić naszego pana... - Soul złapał mnie za ramię - Zamknij oczy.
Zrobiłem faceplama i odwróciłem oczy białkami. Nagle poczułem gorąco, słyszałem buchanie ognia. Przywróciłem oczy do normalnego stanu.
 - Czekaj... jesteśmy w piekle?
 - Hahahaha! Nie. To tylko siedziba Zalgo, ale w tych stronach, to Lord Zalgo. Jak nie chcesz mieć czarnych ślepiąt, lepiej je zamknij.
Mam zamknąć oczy?! Jak?! Muszę szybko coś wymyślić, słyszę, jak się do nas zbliża... Wiem! Zasłonie je! Przyłożyłem rękę do twarzy i zdałem się na mój słuch. Poczułem jak Taker ciągnie mnie do dołu, dając tym znak, abym uklęknął przed obliczem mojego... naszego pana.
 - Więc jednak się zgodziłeś? - usłyszałem jego stanowczy głos - Świetnie... Na razie daję wam luz... Możecie iść.
I tylko tyle? Myślałem, że będziemy tam siedzieć i słuchać go godzinami. Zalgo to jednak równy gość! Ale nadal nie mogę tego zrozumieć... Działałem pod chwilą impulsu.. Taker znowu położył mi dłoń na ramieniu, a po chwili, uczucie gorąca i inne dźwięki zniknęły. Znajdowaliśmy się w moim pokoju.
 - No to witaj w gronie proxy! - zawołał.
 - Taaa...
 - Czy ja dobrze słyszę?! - nagle Toby gwałtownie wstał do pozycji siedziącej - Jeff proxy?!
 - Tak - odpowiedziałem obojętnie.
 - Jeey! Teraz już nigdy nie nazwiesz mnie przydupasem! A... czyim pomocnikiem właściwie jesteś?
 - Lord Zalgo! - wyprzedził Soul - Wasz Slender jest przy nim płotką!
 - Ale naszego wujaszka to nie obrażaj! - warknąłem i usiadłem na łóżku obok Vincenta.
 - Zago - wybełkotał.
Soul przewrócił oczami i wyskoczył oknem. Przez chwilę jeszcze rozmawiałem z Toby'm o mojej nowej pracy, po czym zasnęłem na siedząco. Obudziłem się w środku nocy i nadal nie dowierzałem, że jestem proxy Zalgo. Powoli zbliżyłem się do Liu i szturchnąłem go w ramię:
 - Ale to ja ich pobiłem, mam dowody... - majaczył.
Odkryłem z niego kołdrę i uniosłem jego koszulkę, zobaczyć jego cięcia. (tylko proszę bez skojarzeń) Były tam. Czyli to jednak nie sen... Przykryłem go z powrotem i wróciłem do swojego łóżka. Rano obudził mnie Liu..
 - Jeff, pssst, budź się!
 - Czego...
 - Dlaczego mnie rozbierałeś w nocy?
 - Chciałem zobaczyć twoją klatkę...
 - Ty jesteś...
 - Kurde, nie! Źle mnie zrozumiałeś! Chciałem zobaczyć twoje rany!
Liu zrobił wielkie oczy i powoli się oddalił. To. Nie. Miało. Tak. Wyjść. ...


C.D.N


_________________________________________________________________________
Jeff. I. Liu ( ͡° ͜ʖ ͡°) ( ͡° ͜ʖ ͡°) ( ͡° ͜ʖ ͡°) ( ͡° ͜ʖ ͡°) ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Proszę, bez skojarzeń xD


 ( ͡° ͜ʖ ͡°( ͡° ͜ʖ ͡°( ͡° ͜ʖ ͡°)

I pamiętajcie - wpadacie tu jutro, szczególnie kobiety( ͡° ͜ʖ ͡°)






_______________________________________________________________________________________________________

Lubicie koty? Piratów? Wampiry? Magów? Duchy? Zoombie? Lubicie anime? Jeśli chociaż raz odpowiedzieliście TAK to zapraszam was tam  --->  mój kolejny blog  <--- 

1 komentarz:

  1. Dopiero teraz ogarnęłam że jest już 16 wpis XD...
    Epickie to jest!
    Jeff i Liu... hmmm :3... XD
    Lubię wszystko co napisałaś na końcu notki, tak więc wbijam na Twój blog!

    OdpowiedzUsuń

Perypetie V

 - Jeszcze. - powiedział Vincent zaciskając pięści pod stołem - Opowiedz mi jeszcze.  Bezoki westchnął i mozolnie ściągnął maskę, odsłani...