piątek, 25 listopada 2016

Dni z życia CreepyPast 10 (3 - 3)



 Z punktu widzenia Toby'ego...
 Ponieważ nie chciałem narażać się na atak ze strony Skrollversów, postanowiłem nie zapuszczać się do lasów nocą, tylko znaleźć jakieś miejsce do przenocowania. A tym miejscem była samotnie stojąca ławka na cholernym odludziu. Ubrania miałem całe podarte, a skórę pociętą. Łopatę zostawiłem pod ławką. Rano byłem zmarznięty jak jeszcze nigdy. Chwiejnie wstałem z mojego "łożyska" i zakręciło mi się w głowie. Dookoła mnie była mgła, a ja próbowałem sobie przypomnieć, w którą stronę iść. W końcu po ocknięciu się, ruszyłem do domu. Już nie zawracałem sobie głowy targaniem łopaty.
 Tak jak podejrzewałem, po powrocie zaczynało się ściemniać, a ja niemal skręcałem się z głodu. Już u progu drzwi rozebrałem się z bluzy spodni, zdjąłem maskę i gogle, rzucając je koło drzwi łazienki, pozostając praktycznie nagi, gdyby nie szary golf i bokserki.
 - Pokaż kotku co masz w środku... - wymamrotałem śliniąc się jak pies na widok lodówki. Jak zwykle, standardowo czekały tam gofry i sernik (ale od czasu do czasu pojawiał się tam serek kiri). Chwyciłem natychmiast talerz goferków i usiadłem z nimi do stołu, zaczynając łapczywie jeść.
 - Dobrze się czujesz? - ktoś pomachał mi ręką przed twarzą. Spojrzałem na osobnika, a tym kimś okazał się być Kagekao.
 - Tak - przełknąłem duży kęs - Świetnie.
 - Ke ke ke - zaśmiał się na swój sposób - Zafundowałeś nam niezłe widoki.
 - Co... - rozejrzałem się po pomieszczeniu. Dopiero wtedy zauważyłem zgraję demonów. Na kanapie siedzieli Ben z jakimś blondynem... Mike? Ale byli zbyt pochłonięci jakąś grą. Obok nich siedziała Lazari, która dotychczas skupiona była na swoim ciasteczku, teraz jej wzrok skupiony był na mnie. Na środku salonu w dywanie wyciągnął się Zak, uśmiechając od ucha do ucha, a wokół niego krążył Vincent ze swoim fioletowym królikiem. Obok łazienki pod nosem śmiała się Ann. Ze mnie. A wprost mnie siedział Nathan. Jezu, jak ja mogłem nie zauważyć tylu osób?
 - Jestem zmęczony po misji - tłumaczyłem się - Zaraz sobie pójdę - mówiąc to włożyłem do ust ostatni kawałek gofra.
 - Złożyłeś już raport? - zapytał Kagekao.
 - Jeszcze nie - odparłem.
 - Jak będziesz u wujaszka przekaż, że jest tutaj natychmiast potrzebny.
 - Pali się?
 - Nie, ale odkryliśmy nowy vers. Chyba.
Dosłownie mnie zatkało.
 - Przekażę.
  Po złożeniu raportu i poinformowaniu o zebraniu, zapytałem o zawartość walizki.
 - Odcięta głowa - odpowiedział bez chwili wahania - To się tam znajdowało.
 - Do kogo nale...-
 - Colin. Odcięliśmy mu głowę. Kiedy głowa i ciało są blisko siebie, mogą się złączyć, a on ożyć. Pamiętasz chyba tą zasadę?
 - Pamiętam.
 - Świetnie. Niektórzy będą chcieli go wskrzesić, więc chyba dobrze ją ukryłeś?
 - Nikt jej nie znajdzie - teraz żałowałem, że po prostu nie wsiadłem z jego łbem w pociąg i nie wywiozłem jeszcze dalej, ale pocieszyłem się tym, że i tak dobrze się spisałem.
 - To dobrze. Nie chciałbym mieć z nim znowu do czynienia, jak my wszyscy. Możesz iść... i się ubierz.
Zostałem zbity z tropu. Westchnąłem tylko cicho i poszedłem się wykąpać i wrzucił swoje ubrania do pralki. Po umyciu się, od razu moje nogi zawędrowały do mojego łóżka, a ja pogrążyłem się w krainie snów.


CDN...

środa, 23 listopada 2016

Dni z życia CreepyPast 10 (2 - 3)



Z punktu widzenia Toby'ego...
Pomimo zakazów Tima i Braina, abym nie uczestniczył w następnej misji i tak miałem zamiar ich śledzic. Ale gdyby nie mój Pan, poszedłbym z nimi. Niestety wykrył moje zamiary, ale dał mi przynajmniej jakąś robotę. W naszym domu, w podłodze była ukryta klapa, a na dole oprócz ogromnej pustej przestrzeni, spróchniałych schodów, kilka półek, masy pajęczyn i wilgoci nie było nic. Zadanie było proste - znaleźć w tej cholernej piwnicy jakąś walizkę i zakopać ją, wynieść jak najdalej.
 - Co w niej jest? - spytałem Slendermana stojąc już z walizką u progu drzwi. Była lekka.
 - Toby - zaskrzeczał - Odpowiem ci, jeśli już wykonasz swoje zadanie.
 Początkowo chciałem zaprotestować, ale wzruszyłem tylko ramionami i wyszedłem z domu. Byłem uzbrojony w moje dwa toporki przyczepione do pasa i mały nożyk w kieszeni od spodni na wszelki wypadek. Z garażu wytrzasnąłem jeszcze stary plecak, w którym schowałem walizkę i łopatę. Do kopania. Ciążyło mi to żelastwo i było niewygodnie. Zastanawiałem się gdzie mam ją zakopać. Jak najdalej... ruszyłem w głąb lasu (standard) i od razu udałem się na teren skażony Skrollversami. Niespecjalnie się spieszyłem z opuszczeniem "ich terenu". Przecież byli bezradni w ciągu dnia. Szedłem tak długo, aż nie opuściłem ich sfery i trafiłem na jakieś totalne odludzie. Zaraz... to nasz stary dom! Był teraz siedliskiem szczurów... Zastanawiałem się, czy nie iśc z ładunkiem do miasta, wsiąść z tym do pociągu i wywieść w uj daleko. W końcu Pan sam podkreślił, jak najdalej. Ale po minucie, przez którą miałem wrażenie, że to plan idealny, dotarło do mnie, że na moich ubraniach nadal jest zaschnięta krew, a z tymi toporkami i łopatą? Musiałem się zadowolić wędrówką o własnych nogach. Dopiero gdy słońce zaczynało zachodzić, uznałem że jestem wystarczająco "daleko" (a rozpocząłem z rana!). A było to w odludnym miejscu, z wysypiskiem śmieci niedaleko i wypaloną trawą i suchymi krzakami posadzonych bardzo gęsto. Mogłyby stanowic żywopłot. Bez chwili wahania wcisnąłem się między nie, a ostre gałęzie jak na zawołanie podarły plecak, w którym trzymałem walizkę. Niektóre nawet porwały moje ubranie i zrobiły nacięcia na skórze, z których wolna wypływała krew.  Nie przejąłem się tym zbytnio, ale założyłem gogle, żeby żadne cholerstwo nie wydłubało mi oka. W końcu wśród jakże niezwykłej roślinności znalazłem w miarę miękką ziemię do kopania. Odciąłem kilka gałęzi, aby nie przeszkadzały i rzuciłem plecak (a raczej jego strzępy) na bok, by nie przeszkadzał. Następnie zanurzyłem szpadel w ziemi. Nim wykopałem dół, który był dla mnie wystarczająco głęboki, zapadł zmrok. Po omacku znalazłem walizkę, a chwilę mi to zajęło i nawet przeszło mi przez myśl, że ktoś tutaj był i ją sobie wziął. Wrzuciłem ją razem z pozostałością plecaka. Nim przykryłem ją ziemią, zastanawiałem się co może się w niej znajdować. Była lekka. Pieniądze? Błagam, Slender nie byłby taki głupi. Narkotyki? Kurczę, to było chyba najgłupsze co mogłem wymyślić... Dokumenty zdradzające informacje na temat proxy albo jego samego? Albo kości jednego z dawno nie żyjącego pomocnika? Ugh, odgarnąłem od siebie te myśli i w końcu pogrzebałem to cholerstwo. Ubiłem ziemię nogami i przykryłem ściętymi wcześniej gałęziami. Wychodząc bardziej podarłem sobie ubrania, ale co tam.

CDN...


_______________________
Co znajduje się w pogrzebanej walizce? Narkotyki, narkotyki czy może narkotyki? Znam jeszcze lepszą wersję - Pigułki gwałtu. "Dzni z życia Creepypast 10 (3 - 3)" już jutro.
 Z serii: "jaka_reklama"

wtorek, 15 listopada 2016

Rozdział III

Rozdział będzie krótki, bo jak pisałam wcześniej w poście - brak czasu. Nie spodziewajcie się tutaj jakiś zwrotów akcji, czy ciekawego przebiegu zdarzeń. Powodzenia w przebrnięciu przez kupę trupich kości i wielkiego szajsu!
__________________________________________________________


Ponownie Brain obudził się grubo po jedenastej. Kiedy zauważył, że nikogo przy nim nie ma, ani żadne dźwięki nie dochodzą zza drzwi, wolno wstał z łóżka, zrzucając ciepły koc i pozwalając by zimna bryza wzięła go w ramiona. Zatrząsł się lekko i skrzyżował ręce na piersi. Zamierzał stąd uciec i udawać, że nie wie o istnieniu zombi i wszystko co powiedział Max było kłamstwem. Wolno ruszył do drzwi, starając się zachować ekstremalnie cicho. Lecz na swoje nieszczęście, drzwi otworzyły się skrzypiąc, a głowa Maxa ukazała się zza drzwi, jakby tylko tego oczekiwał.
 - Gdzie się wybierasz? - uśmiechnął się szeroko i staną tuż przed nim.
Chłopaka przyprawiło to niemal o papitalację serca. Myśli w głowie kłębiły się i zaczęły przychodzić czarne scenariusze.
 - Nie mogę tutaj zostać - wydusił w końcu - Co z moim ojcem? Ze szkołą?
 - Ciii - Max pchnął go na łóżko, po czym sam oparł się o ścianę naprzeciw niego - O nic się nie martw. Wychowawcy udało się wcisnąć kit, że złamałeś nogę i leżysz w szpitalu. Zresztą w szkole i tak nie jesteś zbytnio lubiany, więc nikt nawet nie zauważy. - Brain z trudem ukrył urazę - A jeśli chodzi o ojca, to spoko, już się nim zajęliśmy.
 - Czy wy...? - Brain wzdrygnął się gwałtownie.
 - Nie zrobiliśmy mu krzywdy.
 - Więc...
 - Ściśle tajne!
Po tych słowach Brain i tak nie spuszczał z niego wzroku, co Maxa bardzo frustrowało.
 - Zbieraj się - oświadczył władczo - Musimy zrobić ci badania.
 - Jakie znowu badania?! - i chociaż chłopak starał się by pytanie zabrzmiało normalnie, brzmiał jak wkurzony narkoman na głodzie.
 - Oj - przewrócił oczami - Nie będzie bolało - złapał go za nadgarstek i pociągnął za sobą - ale tylko pod względem fizycznym...
 Miejsce w które piwnooki przytargał Braina nie było żadnym laboratorium, salą gdzie przeprowadza operacje i tnie się ludzi, ani nic w tym stylu. Znajdowali się oni na cmentarzu. Chwile stali w ciszy nim nie dołączyli do nich Finn i Karol.
 - To co, zaczynamy badania? - Karol pocierał swoje dłonie i uśmiechnął się szeroko, za co dostał łokciem w bok od Finna.
 - W takich miejscach raczej nie wypada się uśmiechac - skarcił go brat.
 - Co tutaj robimy? - przerwał Brain - Nie zamierzaliście mnie ciąc?
 - Jaki uroczy! - Karol poczochrał go po włosach - Ciąc? Ha ha!
 - Odpowiedz tylko na kilka pytań - Finn wyjął z kieszeni swoich dżinsów notes z przyczepionym małym długopisem - Okay?
 Początkowo chłopak nie rozumiał, dlaczego akurat cmentarz. Dopiero po paru pytaniach się zorientował. Cmentarz. Zombi. Przecież to miejsce w pewnym sensie było ich królestwem. Ich siedliskiem. A skoro on miał w sobie toksynę od momentu narodzin, nie powinien w jakiś sposób odczuwać bliskość związana z cmentarzem? Z królestwem zmarłych?
 - Hmm... - Finn notował każdą jego odpowiedź przytakując. Z jego twarzy nie można było zauważyć jakichkolwiek uczuć, jakby było mu obojętne czy obawy ich "przywódcy" się potwierdzają, a Brain rzeczywiście może byc zombi.
 - Jest ci zimno? - to było właśnie jedno z tych pytań. Dzień był chłodny, a z racji tego, że chłopak był cienko ubrany, bez chwili namysłu odparł "tak". Ba, chwilami nawet drżał z zimna.
 Po serii pytań, Brain musiał wykonac zadania przydzielone przez Karola. Nawet nie wiedział, że z poleceń typu "przejdź się po tamtym grobie", "pobiegnij do tamtego drzewa między tymi alejkami" można było jakoś odczytac, czy dana osoba ma w sobie toksynę i nie jest w połowie zombiakiem.
 - Jak to ma niby pomóc? - zapytał w pewnym momencie, gdy ukończył zadanie polegające na zrobieniu trzydziestu przysiadów.
 - Chcieliśmy cię tylko zmęczyć - zaśmiał się Karol - Połowa zadań była niepotrzebna.
Brain zacisnął zęby, kiedy przypomniała mu się twarz kobiety, do której poszedł i perfidnie zgasił znicz, który trzymała w dłoniach. Nigdy nie czuł się tak okropnie, szczególnie kiedy tłumaczył sobie, że to "potrzebne". Zamorduję, pomyślał zły, po części był też zły na swoją naiwność.
 - To teraz odpowiedz na pytania - odezwał się Finn, po czym zasypał Braina tymi samymi pytaniami co poprzednio. Niewiele odpowiedzi się zmieniło.
 - Ale w czym to ma pomóc? - powtórzył pytanie.
 - Koniec testów - przerwał Max, który cały czas stał z boku - Chodźmy - po czym pociągnął Braina lekko za kaptur dając sygnał aby ruszył za nim. Zostawili braci, jednak udali się w przeciwnym kierunku skąd przyszli..

wtorek, 1 listopada 2016

Dni z życia CreepyPast 10 (1 - 3)



Z punktu widzenia Toby'ego...
 - Hey Masky - oczywiście humor mi dopisywał - Zabierzecie mnie na misję?
 - Ciebie? - Tim założył swoją żółtą kurtkę i złapał za klamkę drzwi wyjściowych - Chyba śnisz.
 - Ale od cholernie długiego czasu nigdzie mnie nie zabieracie! - tupnąłem nogą niczym dzieciak.
 - Wszystko psujesz - otworzył drzwi - Poza tym Slender podkreślił, abyśmy na tę misję cię nie zabierali.
 - Ale...
 - Nie.
 - Ja...
 - Skończ - w mojej głowie rozległ się krzykliwy głos mojego Pana, a mnie przeszły ciarki.
Westchnąłem zrezygnowany. Nie zamierzałem się poddać, chciałem ich śledzic, ale Slender wyczuł moje zamiary i syczał nieprzyjemnie, dając tym samym znak, abym zajął się czymś innym. Spojrzałem się krótko na odchodzącego Tima i powędrowałem do swojego pokoju. Na samym środku leżał Zak, a zza jego pleców wystawał macki, które owijały się o każdy kąt pomieszczenia. Wyglądał to na jakiś od lat nie czyszczony pokój. Jedna z macek otarła się o moje kolano. Dwie inne robiły za ręce do kołysania Vincenta... chwila, co?
 - Czyli nauczyłeś się je kontrolować? - uśmiechnąłem się i rzuciłem na swoje łóżko.
 - Nie - rozłożył ręce - Żyją sobie własnym życiem.
Ktoś zadławił się jakimś napojem.
 - I nie powinniśmy się bac o Vina? - wtrącił Liu.
 - Dopóki jestem spokojny, nic nikomu nie grozi.
Po tych słowach zapadła długa cisza. Tylko mały od czasu do czasu wypowiadał jakieś pojedyncze słowa. Zastanawiałem się na jaką misję poszedł Tim i Brain i z jakiego powodu nie mogli mnie zabrac. Wiem, że ostatnio zawaliłem... ale to nie powód, aby więzić mnie na kilka tygodni. Już się opamiętałem. Czy ta misja naprawdę jest taka ważna?
 Wieczorem usłyszałem jak ktoś obija się o ściany, jakby nieźle zabalował. Niechętnie wyjrzałem z pokoju i ujrzałem Maskyego. Obijał się o ściany, próbując dojść do swojej posiadłości. Mimo że nie zauważyłem żadnych zadrapań, śladów krwi, to i tak niepokojąco to wyglądało. Zaraz za nim człapał Hoodie, lekko utykając. Również nie zauważyłem żadnych obrażeń. Jedyne co, to że miał podwinięte rękawy po łokcie. Chciałem do nich podbiec i coś powiedzieć, ale zignorowaliby mnie. Zamknąłem drzwi, ale one zaraz otworzyły się z hukiem, a do środka wparowali Jeff i Złodziej Dusz. Obaj ubrudzeni od stóp do głów krwią. Obaj z podartymi ubraniami i uszkodzonymi ciałami.
 - To bezpieczne? - zapytał na wstępie Jeff i przejął Vincenta z macek. Szkoda, bo wyglądał jakby się świetnie bawił.
 - Krew - zauważył mały i palnął go w klatkę.
Zawsze mnie zastanawiało, ile może miec lat. Ale stawiam na 1 i pół. Może trochę więcej niż pół.
 - Spokojna twoja głowa - zapewnił pół-demon, a macki się schowały. Białowłosy wstał błyskawicznie i przybrał mój wygląd. Przewróciłem oczami. Czarnowłosy odstawił Vincenta na ziemię, po czym zaczął wyścig z Soul Takerem: "kto pierwszy do łazienki"...

CDN...

____________________
Jak ja mogłam tak was opuścic?! Jak ja mogę po takiej przerwie napisać tak krótką i denną notkę?! Jak mogłam dodatkowo zrobic w tym tyle błędów?! Jak mogłam zapomniec o wczorajszym dniu i nic nie przygotować...
Co mam na swoje usprawiedliwienie? Poprawa z biologii i niemieckiego... + nie mam dostępu do komputera, a w oszczędzaniu jestem tak dobra jak Yato i trochę zejdzie zanim uzbieram na laptopa, a skandalem byłoby pisac na telefonie. Chciałby ktoś mnie wynająć do mycia samochodów? Jedynie 20 złotych! Drogo, ale szybko i niezawodnie! :3
Wynagrodzę wam to kiedyś, chwilowo zawieszam działanie do 20' (max. 28')
Cóż, zdarza się.
Trzymajcie się, Koszmarki.

Perypetie V

 - Jeszcze. - powiedział Vincent zaciskając pięści pod stołem - Opowiedz mi jeszcze.  Bezoki westchnął i mozolnie ściągnął maskę, odsłani...