Rozdział będzie krótki, bo jak pisałam wcześniej w poście - brak czasu. Nie spodziewajcie się tutaj jakiś zwrotów akcji, czy ciekawego przebiegu zdarzeń. Powodzenia w przebrnięciu przez kupę trupich kości i wielkiego szajsu!
__________________________________________________________
Ponownie Brain obudził się grubo po jedenastej. Kiedy zauważył, że nikogo przy nim nie ma, ani żadne dźwięki nie dochodzą zza drzwi, wolno wstał z łóżka, zrzucając ciepły koc i pozwalając by zimna bryza wzięła go w ramiona. Zatrząsł się lekko i skrzyżował ręce na piersi. Zamierzał stąd uciec i udawać, że nie wie o istnieniu zombi i wszystko co powiedział Max było kłamstwem. Wolno ruszył do drzwi, starając się zachować ekstremalnie cicho. Lecz na swoje nieszczęście, drzwi otworzyły się skrzypiąc, a głowa Maxa ukazała się zza drzwi, jakby tylko tego oczekiwał.
- Gdzie się wybierasz? - uśmiechnął się szeroko i staną tuż przed nim.
Chłopaka przyprawiło to niemal o papitalację serca. Myśli w głowie kłębiły się i zaczęły przychodzić czarne scenariusze.
- Nie mogę tutaj zostać - wydusił w końcu - Co z moim ojcem? Ze szkołą?
- Ciii - Max pchnął go na łóżko, po czym sam oparł się o ścianę naprzeciw niego - O nic się nie martw. Wychowawcy udało się wcisnąć kit, że złamałeś nogę i leżysz w szpitalu. Zresztą w szkole i tak nie jesteś zbytnio lubiany, więc nikt nawet nie zauważy. - Brain z trudem ukrył urazę - A jeśli chodzi o ojca, to spoko, już się nim zajęliśmy.
- Czy wy...? - Brain wzdrygnął się gwałtownie.
- Nie zrobiliśmy mu krzywdy.
- Więc...
- Ściśle tajne!
Po tych słowach Brain i tak nie spuszczał z niego wzroku, co Maxa bardzo frustrowało.
- Zbieraj się - oświadczył władczo - Musimy zrobić ci badania.
- Jakie znowu badania?! - i chociaż chłopak starał się by pytanie zabrzmiało normalnie, brzmiał jak wkurzony narkoman na głodzie.
- Oj - przewrócił oczami - Nie będzie bolało - złapał go za nadgarstek i pociągnął za sobą - ale tylko pod względem fizycznym...
Miejsce w które piwnooki przytargał Braina nie było żadnym laboratorium, salą gdzie przeprowadza operacje i tnie się ludzi, ani nic w tym stylu. Znajdowali się oni na cmentarzu. Chwile stali w ciszy nim nie dołączyli do nich Finn i Karol.
- To co, zaczynamy badania? - Karol pocierał swoje dłonie i uśmiechnął się szeroko, za co dostał łokciem w bok od Finna.
- W takich miejscach raczej nie wypada się uśmiechac - skarcił go brat.
- Co tutaj robimy? - przerwał Brain - Nie zamierzaliście mnie ciąc?
- Jaki uroczy! - Karol poczochrał go po włosach - Ciąc? Ha ha!
- Odpowiedz tylko na kilka pytań - Finn wyjął z kieszeni swoich dżinsów notes z przyczepionym małym długopisem - Okay?
Początkowo chłopak nie rozumiał, dlaczego akurat cmentarz. Dopiero po paru pytaniach się zorientował. Cmentarz. Zombi. Przecież to miejsce w pewnym sensie było ich królestwem. Ich siedliskiem. A skoro on miał w sobie toksynę od momentu narodzin, nie powinien w jakiś sposób odczuwać bliskość związana z cmentarzem? Z królestwem zmarłych?
- Hmm... - Finn notował każdą jego odpowiedź przytakując. Z jego twarzy nie można było zauważyć jakichkolwiek uczuć, jakby było mu obojętne czy obawy ich "przywódcy" się potwierdzają, a Brain rzeczywiście może byc zombi.
- Jest ci zimno? - to było właśnie jedno z tych pytań. Dzień był chłodny, a z racji tego, że chłopak był cienko ubrany, bez chwili namysłu odparł "tak". Ba, chwilami nawet drżał z zimna.
Po serii pytań, Brain musiał wykonac zadania przydzielone przez Karola. Nawet nie wiedział, że z poleceń typu "przejdź się po tamtym grobie", "pobiegnij do tamtego drzewa między tymi alejkami" można było jakoś odczytac, czy dana osoba ma w sobie toksynę i nie jest w połowie zombiakiem.
- Jak to ma niby pomóc? - zapytał w pewnym momencie, gdy ukończył zadanie polegające na zrobieniu trzydziestu przysiadów.
- Chcieliśmy cię tylko zmęczyć - zaśmiał się Karol - Połowa zadań była niepotrzebna.
Brain zacisnął zęby, kiedy przypomniała mu się twarz kobiety, do której poszedł i perfidnie zgasił znicz, który trzymała w dłoniach. Nigdy nie czuł się tak okropnie, szczególnie kiedy tłumaczył sobie, że to "potrzebne". Zamorduję, pomyślał zły, po części był też zły na swoją naiwność.
- To teraz odpowiedz na pytania - odezwał się Finn, po czym zasypał Braina tymi samymi pytaniami co poprzednio. Niewiele odpowiedzi się zmieniło.
- Ale w czym to ma pomóc? - powtórzył pytanie.
- Koniec testów - przerwał Max, który cały czas stał z boku - Chodźmy - po czym pociągnął Braina lekko za kaptur dając sygnał aby ruszył za nim. Zostawili braci, jednak udali się w przeciwnym kierunku skąd przyszli..
wtorek, 15 listopada 2016
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Perypetie V
- Jeszcze. - powiedział Vincent zaciskając pięści pod stołem - Opowiedz mi jeszcze. Bezoki westchnął i mozolnie ściągnął maskę, odsłani...
-
Dzień masakry (część pierwsza) Z punktu widzenia Ben'a... Razem z Sliver'em, Smile Dog'iem i tą paskudą udaliśmy się w stro...
-
W klasie Ib zabrzmiało jak w ulu. Powodem tego zamieszania był nowy uczeń, który niedawno się przeprowadził i musiał zmienić szkołę. - N...
-
- Jeszcze. - powiedział Vincent zaciskając pięści pod stołem - Opowiedz mi jeszcze. Bezoki westchnął i mozolnie ściągnął maskę, odsłani...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz