środa, 23 listopada 2016

Dni z życia CreepyPast 10 (2 - 3)



Z punktu widzenia Toby'ego...
Pomimo zakazów Tima i Braina, abym nie uczestniczył w następnej misji i tak miałem zamiar ich śledzic. Ale gdyby nie mój Pan, poszedłbym z nimi. Niestety wykrył moje zamiary, ale dał mi przynajmniej jakąś robotę. W naszym domu, w podłodze była ukryta klapa, a na dole oprócz ogromnej pustej przestrzeni, spróchniałych schodów, kilka półek, masy pajęczyn i wilgoci nie było nic. Zadanie było proste - znaleźć w tej cholernej piwnicy jakąś walizkę i zakopać ją, wynieść jak najdalej.
 - Co w niej jest? - spytałem Slendermana stojąc już z walizką u progu drzwi. Była lekka.
 - Toby - zaskrzeczał - Odpowiem ci, jeśli już wykonasz swoje zadanie.
 Początkowo chciałem zaprotestować, ale wzruszyłem tylko ramionami i wyszedłem z domu. Byłem uzbrojony w moje dwa toporki przyczepione do pasa i mały nożyk w kieszeni od spodni na wszelki wypadek. Z garażu wytrzasnąłem jeszcze stary plecak, w którym schowałem walizkę i łopatę. Do kopania. Ciążyło mi to żelastwo i było niewygodnie. Zastanawiałem się gdzie mam ją zakopać. Jak najdalej... ruszyłem w głąb lasu (standard) i od razu udałem się na teren skażony Skrollversami. Niespecjalnie się spieszyłem z opuszczeniem "ich terenu". Przecież byli bezradni w ciągu dnia. Szedłem tak długo, aż nie opuściłem ich sfery i trafiłem na jakieś totalne odludzie. Zaraz... to nasz stary dom! Był teraz siedliskiem szczurów... Zastanawiałem się, czy nie iśc z ładunkiem do miasta, wsiąść z tym do pociągu i wywieść w uj daleko. W końcu Pan sam podkreślił, jak najdalej. Ale po minucie, przez którą miałem wrażenie, że to plan idealny, dotarło do mnie, że na moich ubraniach nadal jest zaschnięta krew, a z tymi toporkami i łopatą? Musiałem się zadowolić wędrówką o własnych nogach. Dopiero gdy słońce zaczynało zachodzić, uznałem że jestem wystarczająco "daleko" (a rozpocząłem z rana!). A było to w odludnym miejscu, z wysypiskiem śmieci niedaleko i wypaloną trawą i suchymi krzakami posadzonych bardzo gęsto. Mogłyby stanowic żywopłot. Bez chwili wahania wcisnąłem się między nie, a ostre gałęzie jak na zawołanie podarły plecak, w którym trzymałem walizkę. Niektóre nawet porwały moje ubranie i zrobiły nacięcia na skórze, z których wolna wypływała krew.  Nie przejąłem się tym zbytnio, ale założyłem gogle, żeby żadne cholerstwo nie wydłubało mi oka. W końcu wśród jakże niezwykłej roślinności znalazłem w miarę miękką ziemię do kopania. Odciąłem kilka gałęzi, aby nie przeszkadzały i rzuciłem plecak (a raczej jego strzępy) na bok, by nie przeszkadzał. Następnie zanurzyłem szpadel w ziemi. Nim wykopałem dół, który był dla mnie wystarczająco głęboki, zapadł zmrok. Po omacku znalazłem walizkę, a chwilę mi to zajęło i nawet przeszło mi przez myśl, że ktoś tutaj był i ją sobie wziął. Wrzuciłem ją razem z pozostałością plecaka. Nim przykryłem ją ziemią, zastanawiałem się co może się w niej znajdować. Była lekka. Pieniądze? Błagam, Slender nie byłby taki głupi. Narkotyki? Kurczę, to było chyba najgłupsze co mogłem wymyślić... Dokumenty zdradzające informacje na temat proxy albo jego samego? Albo kości jednego z dawno nie żyjącego pomocnika? Ugh, odgarnąłem od siebie te myśli i w końcu pogrzebałem to cholerstwo. Ubiłem ziemię nogami i przykryłem ściętymi wcześniej gałęziami. Wychodząc bardziej podarłem sobie ubrania, ale co tam.

CDN...


_______________________
Co znajduje się w pogrzebanej walizce? Narkotyki, narkotyki czy może narkotyki? Znam jeszcze lepszą wersję - Pigułki gwałtu. "Dzni z życia Creepypast 10 (3 - 3)" już jutro.
 Z serii: "jaka_reklama"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Perypetie V

 - Jeszcze. - powiedział Vincent zaciskając pięści pod stołem - Opowiedz mi jeszcze.  Bezoki westchnął i mozolnie ściągnął maskę, odsłani...