czwartek, 12 maja 2016

Dni z życia CreepyPast 24



 Z punktu widzenia Silent Hunter...
Jak wiadomo, testuję wytrzymałość psychiczną na jakimś chłopaku. Dowiedziałem się o nim wiele przydatnych rzeczy - nazywa się Tom, panicznie boi się pająków, widoku krwi i ciasnych pomieszczeń. A to gdzie mieszkał, gdzie chodził do szkoły, już wiedziałem od dawna. Rozmawiałem też z Ben'em, żeby z nim porozmawiał na Cleverbocie. Oczywiście się zgodził. Napuściłem też na niego parę moich znajomych... Chłopak już jest na skraju wytrzymałości. No cóż... w końcu parę razy zamykałem go w ciasnych, ciemnych pomieszczeniach wypełnionych pająkami. I to nie byle jakie! Wielkie, ogromne i paskudne. Parę wyzwisk pod jego adresem, podtopień w toalecie (przez moich znajomych), pukania w okno jego pokoju w nocy, zamordowanie jego ukochanej świnki morskiej i paru przyjaciół. Do tego jeszcze te rozmowy z Ben'em. Kagekao również dorzucił swoje trzy grosze. W końcu na jego oczach zabił mu kumpla. Długo to trwało, ale teraz czas na końcowy finał! W nocy, kiedy już "spokojnie" spał, przeniosłem go do lasu... (nie pytajcie jak to zrobiłem nie budząc go). Zostawiłem mu tylko nóż. Oprócz niego do lasu też wywiozłem jego brata (niemowlę). Gdy tylko się obudził, mocno wystraszony, zaczął rozglądać się na wszystkie strony, aż nie zauważył brata, leżącego na ziemi, trzęsącego się z zimna. Nawet nie miał siły płakać... Wziął go na ręce i ruszył przed siebie niepewnie. Wszystko obserwowałem z niewielkiej odległości. Ruszyłem za nim. Kiedy tylko usłyszał moje kroki, odwrócił się gwałtownie w moją stronę. Byłem wystarczająco blisko, by mógł mnie zauważyć. Na mój widok krzyknął z przerażenia. Już miał rzucić się do ucieczki, gdy złapałem go za koszulę i uderzyłem w głowę. Tom padł na ziemię, kuląc się, zasłaniając dzieciaka. Cóż za piękny widok! Dwaj bracia w opałach! Głośno się roześmiałem.
 - K-kim jesteś? - zapytał przestraszony - Czeg-ggo chcesz? Ni-nie rób na-na-nam k-krzy-krzywdy...
Klęknąłem tak, że byliśmy twarzą w twarz.
 - Nic ci nie zrobię... - uśmiechnąłem się psychopatyczne - Pod warunkiem, że ty zrobisz coś dla mnie.
 - C-co chce-chcesz?...
 - Zabij go! - wskazałem ręką na niemowlę i rozszerzyłem uśmiech.
Chłopak przez chwilę milczał w osłupieniu.
 - Nie mogę! T-to mój bra-brat.
 - Nie interesuje mnie to - spojrzałem mu prosto w oczy - Albo go zabijesz i zostawię ciebie w spokoju, albo tego nie zrobisz i obaj umrzecie!
Chłopak spojrzał na dziecko ze łzami w oczach. Uśmiechnięty jak zwykle podałem mu nóż. Przez chwilę wahał się, aż rzucił się na mnie.
 - O ho ho! Stawiamy się! - w mgnieniu oka powaliłem go na ziemię kopniakiem w brzuch i nadepnąłem na rękę, w której trzymał nóż. Dziecko wypadło mu z rąk i się rozpłakało. Nie zwracając na nie uwagi, powiedziałem jeszcze raz:
 - Masz ostatnią szansę!
 - Wal się! - wykrzyczał przez łzy.
 - Więc giń! - złapałem go za szyję i zacząłem dusić. Chłopak próbował mi uciec, wyrywał się na wszystkie strony. W końcu całkiem znieruchomiał. Z dzieciakiem zrobiłem to samo. No cóż, dałem mu dwie opcje, z których wybrał tą najgorszą. Czasami ludzie są tak tępi... Nagle usłyszałem jakiś szelest za sobą. Podniosłem nóż z ziemi i odwróciłem się w stronę dźwięków. Ktoś się czaił za drzewem. Po chwili, gdy zorientował się, że mój wzrok na nim spoczywa, wyszedł z ukrycia.
 - Och, to tylko ty... - westchnąłem obserwując jak Kagekao podchodzi w moją stronę.
 - Jaaa! - parsknął jak kot - Co z twoimi eksperymentami?
 - Sam widzisz, chłopak oblał mój test... - wskazałem ręką na zwłoki za mną.
 - Popełnił samobójstwo czy...
 - Sam go wykończyłem - przerwałem mu - Do tego jeszcze jego brata.
 - Kekeke! - roześmiał się - Ale i tak długo trzymał! Będziesz teraz szukał nowych królików doświadczalnych? Bo jak coś, to mam kilku rozpuszczonych smarkaczy na oku...
 - Na razie dam sobie spokój.
Nagle odwrócił się i spojrzał za siebie
 - Ktoś nas obserwuje.
Podążyłem za jego wzrokiem. Niewiele widziałem, jedynie słyszałem jakieś szelesty, kiedy tylko Kagekao o tym wspomniał. Ruszyłem w stronę szmerów. Przed oczami błysnęło mi coś czerwonego, a raczej KTOŚ. Jak najszybciej wystawiłem nogę, a ów postać potknęła się o nią i upadła na ziemię z głuchym hukiem. Nie sądziłem, że tak łatwo pójdzie. Świetnie, kolejna ofiara do tortur... uwielbiam przemoc... Usłyszałem jakiś dziewczęcy jęk. Wytężyłem wzrok bardziej. Przede mną leżała czerwonowłosa dziewczyna o zgrabnej sylwetce. Nagle spojrzała na mnie groźnie.
 - Ch-Cherry Pau? - zdziwiłem się - To naprawdę ty?
 - A jak myślisz? - warknęła i podniosła się z ziemi.
 - Jeej! To naprawdę ty! - usiłowałem ją przytulic, ale powstrzymała mnie uderzeniem w klatkę. Jednak i tak mnie to nie odpychało, usiłowałem nadal ją objąć w ramiona.
 - Dlaczego nas obserwowałaś? - spytałem, przyjmując od niej serię ciosów.
 - To moja sprawa!
 - Nie odpowiedziałaś mi na pytanie...
 - Cherry? - usłyszałem za sobą głos Kagekao. Dziewczyna na chwilę przestała "atakować" i tyle wystarczyło, bym ją w końcu przytulił.
 - Cherry Pau! - powiedziałem szczęśliwy - Jak się cieszę! Tak dawno cię nie widziałem...
 - Tak, tak... - poklepała mnie po plecach - A teraz sobie idź.
 - Hmm.. tak się witasz z przyjacielem po długiej rozłące?
Czerwonowłosa w końcu odepchnęła mnie od siebie i szybkim krokiem nas minęła, trochę zdenerwowana.
 - Gdzie tak pędzisz? - zawołałem za nią.
 - Szukam kogoś! - odwarknęła i po momencie zniknęła wśród mroku nocy.
Wymieniliśmy z Kagekao spojrzenia. Pewnie szuka Keit'a... Spuściłem smutny głowę, z powodu braku zainteresowania Cherry moją osobą... ech...



Z punktu widzenia Liu...
Po powrocie do domu od razu położyłem się spac, ale Jeff miał inne plany. Urządzał jakieś zabawy z Vincent'em. Serio, brat? O północy takie coś odwalasz? Dzieciak najwyraźniej był zachwycony, bo biegał po całym pokoju i razem zakłócali ciszę nocną... nawet Toby miał dosyć. Rozumiecie? TOBY! A on zazwyczaj jest za takimi "zabawami". Nawet bez testów widać, kto jest ojcem Vincenta... Dali sobie spokój dopiero po dwóch godzinach. W końcu zasnąłem, ale nie na długo. Z samego rana ktoś sobie skakał po moim łóżku... Któż to taki? Nik inny, jak sam Jeff!
 - Stary,co ty odwalasz?! - wrzasnąłem nieco ospały - Daj mi spac!
 - Nieee! - nie przestawał skakać - Przecież zawsze tak tobie robiłem w dzieciństwie!
Zwaliłem go na podłogę, ale nadal nie odpuszczał. Ostatecznie przeniósł się do Toby'ego. Ale skończyło się na tym, że cała trójka, on, Toby i Vincent skakali mi po łóżku. Wkurzyłem się i poszedłem spac na kanapę, w salonie. Jednak nie na długo... drzwi wejściowe otworzyły się w wielkim hukiem, a do środka wpadł Soul Taker.
 - IT'S ME! - darł się - IT'S MEEE!!!!
Podszedł do mnie, nachylił się mi nad głową i tak zaczął krzyczec, że niczego nie zrozumiałem. W końcu odszedł i zapytał:
 - Jest Jeff? - i nie czekając na odpowiedź mknął na górę skacząc po kilka schodków..


CDN...


A jutro... 13...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Perypetie V

 - Jeszcze. - powiedział Vincent zaciskając pięści pod stołem - Opowiedz mi jeszcze.  Bezoki westchnął i mozolnie ściągnął maskę, odsłani...