czwartek, 7 lipca 2016

Dni z życia CreepyPast 31

Witam, witam i o zdrowie pytam. Miało byc 33 w jednej serii, ale będzie 31. Niedługo otwieramy nowy sezon! Mam szydercze plany, hyhyhy.
_____________________________________________________________________________________________

Z punktu widzenia Milana...
Serce drżało mi jak oszalałe. Dzisiaj to zrobię. Muszę. Szedłem zaraz za Toby'm, który mnie gdzieś prowadził. Tak, do tamtego domu, w którym kiedyś mieszkali. Slendy go wysłał na misję, by sprawdzić, czy od ich zniknięcia nie pojawili się tam Skrollverse. Przy okazji zabrał mnie. Na miejscu dom był totalnie zdemolowany. Tylko niektóre pokoju były w stanie nienaruszonym, co mnie zdziwiło.
 - Byli tutaj. - oznajmił Toby oglądając zadrapanie pazurami na ścianie. Wiele zadrapań.
 - Może wcześniej tutaj było?
 - Nie, nie. Przecież wszystko jest zakurzone. Wszystko oprócz klamki. I widać ślady butów.
W sumie logiczne. Wyszliśmy i udaliśmy się do lasu, na górę. Powoli zbliżaliśmy się do miejsca, w którym się poznaliśmy. Dokładnie je pamiętam, jakbym przesiadywał tam całymi dniami, a przecież spędziłem tam tylko kilka chwil. Zakończę to. Zakończę to i znowu spotkam się z Charlie'm. Znowu będziemy razem. Nagle zrobiło mi się słabo. Szkoda mi go. Naprawdę się zaprzyjaźniliśmy, a miałem nie brac tego na poważnie. Zakończę to szybko, tak jak mi nakazał pan. Gdyby ode mnie to zależało, nigdy bym go nie zabił. Jednak...
 - Toby? - zatrzymałem się i sięgnąłem po nóż. Ścisnąłem mocno jego rękojeść. Zauważyłem, że moje kąciki ust drgają, jakbym miał zaraz płakać, więc próbowałem się uspokoić.
 - Hmmm? - zatrzymał się. Był odwrócony plecami.
 - Giń.
Szybkim ruchem wbiłem nóż między jego łopatki i obaliłem go na ziemię. Toby krzyknął. Próbował sięgnąć ręką po toporek, więc je wyrzuciłem gdzieś daleko. Odwróciłem go tak, aby patrzeć mu w oczy. Na jego twarzy malował się gniew, zaskoczenie, panika i smutek. Miałem przy sobie trzy noże. Zrobiłem coś brutalnego. Wbiłem jeden z nich w jego dłoń aż po rękojeść, przygwożdżając go tym samym do ziemi.
 - Milan? - odezwał się.
 - Przepraszam. Nie chciałem tego. - mój głos niemal drgał. Zacisnąłem zęby. Muszę go zabic dla Charliego. Dla mojego pana. Dla nas.
Powoli uniosłem nad nim nóż. Nie patrzyłem już w jego twarz, ale czułem uśmiech. Jeszcze raz spojrzałem mu w oczy.
 - Nie patrz w oczy swoich ofiar, inaczej będą cię nawiedzać w koszmarach - powiedział uśmiechnięty, a ja poczułem uderzenie w żebra. Wylądowałem parę metrów od nich. Chwiejnie wstałem z ziemi. Zobaczyłem, jak ktoś pomaga Tobyemu. Miał pomarańczową bluzę i czerwone oczy, oraz usta wygięte w grymasie. Hoodie. Opowiadał kiedyś o nim. Nagle obaj spojrzeli się w moją stronę. Szatyn dosłownie mnie pożerał. Malował się na nim rozczarowanie. Mniejsza z tym. Było ich dwóch. Natychmiast rzuciłem się do ucieczki, pokonując ból. Ale Hoodie był cholernie szybki. Prawie mnie ma. Założę się, że nie skacze zbyt daleko. Błyskawicznie wdrapałem się na wysokie drzewo i skakałem z gałęzi na gałąź. Tak jak przypuszczałem, nie skacze zbyt wysoko i szybko spadł. W mgnieniu oka ich zgubiłem.


Z punktu widzenia Toby'ego...
 Stałem tam jak kołek, obserwując ja Milan ucieka górą. Byłem zszokowany. Dlaczego chciał mnie zabic? Dlaczego "tego nie chciał"? Myślałem, że uważa mnie za swojego przyjaciela. Jak zwykle byłem naiwny i mu zaufałem. Wszystko mieszało mi się w głowie. Spojrzałem na moją przebitą dłoń. Obficie krwawiła. Chwilę potem Hoodie go zgubił i zajął się moimi ranami. Wróciliśmy do domu. Tam Slendy uleczył mnie do końca. Nie wiem jak to zrobię, ale wymknę się jeszcze dziś w nocy i go poszukam. Może Slendy się nie zorientuje... Mamy sporo z Milanem do wyjaśnienia. Może zginę, może obaj się pozabijamy, albo tylko ja wyjdę z tego żywy. Trudno.
Kiedy nastała noc, poczekałem aż wszyscy zasną. Dopiero wtedy przemknąłem na dół i uchyliłem drzwi. Wtedy coś sobie przypomniałem. Nie mam broni. Wziąłem z naszego magazynku mały nożyk i siekierę. Dałem sobie spokój z bronią palną. Zamknąłem magazyn i udałem się do drzwi. Nagle w pomieszczeniu rozbłysło światło. Odwróciłem się gwałtownie. Na szczęście to tylko Clockwork. Była ospała i miała na sobie piżamę w żyrafę.
 - Gdzie się wybierasz? - spytała patrząc na broń.
 - Na spacer - odpowiedziałem - Oczywiście, że szukac Milana, tylko proszę, nie wydaj mnie.
 - Nie możesz - dziewczyna szybko do mnie podbiegła i złapała za nadgarstek - Nie pozwolę ci tam iśc.
Spojrzałem na nią z troską i westchnąłem.
 - Nic mi nie będzie.
 - W takim razie idę z tobą - oznajmiła stanowczo.
 - A jak ci się coś stanie? Nie wybaczę sobie tego.
Spojrzała na mnie z determinacją w oczach.
 - Proszę, zostań tutaj... - błagałem.
Wiedziałem, że Milan raczej nic jej nie zrobi. Przecież nie ma do niej żadnego interesu. Mimo to i tak się martwiłem. Przecież i tak mógł jej coś zrobić.  Clockwork otworzyła usta by coś powiedzieć, ale szybko przybliżyłem do niej głowę i pocałowałem dziewczynę w usta, po czym objąłem. Następnie wyszeptałem jej do ucha "Kocham Cię" i natychmiast wyszedłem, zostawiając ją samą. Chcę ją chronic za wszelką cenę.
Powoli ruszyłem w stronę miejsca, w którym ostatnio widziałem Milana.



CDN...


2 komentarze:

  1. Jak zwykle super :)
    Czekam na nowy sezon (i na Twoje szydercze plany)

    OdpowiedzUsuń
  2. W takim momencie przerwać? W takim?!
    Umrę ;_;
    Jeju, co się stało z Milanem???
    Ja go tak lubię!
    Niech się wszystko wyjaśni *-*
    Czekam na drugi sezon!
    (Oby nie trzeba było na niego czekać tyle ile na 2 sezon SnK... Ale to taka mała dygresja xd)

    OdpowiedzUsuń

Perypetie V

 - Jeszcze. - powiedział Vincent zaciskając pięści pod stołem - Opowiedz mi jeszcze.  Bezoki westchnął i mozolnie ściągnął maskę, odsłani...