poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Dni z życia CreepyPast 6


Ogólny punkt widzenia...
 Minęły dwa tygodnie od poznania syna Zalgo przez ich proxy. W ten czas byli razem zaledwie na dwóch misjach. Na obu ledwo uszli z życiem, przez niezdarność Zak'a. Kiedy Jeff i Soul Taker szli po niego na kolejne zlecenie, nagle...
.
     BUM!
.
W jednej chwili mieszkanie stanęło w płomieniach. Ogień pochłaniał coraz więcej terenu. Z dużego okna pokoju na drugim piętrze, nieumiejętnie wyskoczył białowłosy, próbując zdziałać coś swoimi skrzydłami. Lecz bezskutecznie. Walnąl z głuchym hukiem o ziemię, na szczęście upadek nie wyrządził mu poważnej krzywdy. Kilka metrów od niego stali pomocnicy jego ojca. Obserwowali zdarzenie z niekrytym zdziwieniem.
 - Co tu się właśnie stało? - wykrzyczał prawie Jeff.
 - Nieważne - odparł pół-demon podbiegając do nich - Opowiem wam wszystko po misji.
 - Spadamy.. - przerwał Soul Taker, kiedy zobaczył że ogień rozszerza się coraz bardziej.
Trójka uciekła i chcieli pobiec do domu, ale pan najwyraźniej postanowił sprawdzić co u nich.
 - Dlaczego wy nie na misji? - wyskoczył im nagle przed twarzami - Lekceważycie mnie.
 - To nie tak - wystąpił sprawca pożaru - Po prostu my... em... no bo wysadziłem dom i...
 - Co zrobiłeś? - Zalgo przybrał kamienną minę - Jakim cudem to ci się udało?
Spojrzenia wszystkich pokierowały się na winnego temu wszystkiemu, a on odpowiedział tylko:
 - To długa historia. Powiedzmy, że bawiłem się benzyną.
(Gapie strzeliły faceplama).


Z punktu widzenia Ben'a...
 Jeff i Soul Taker przyszli z misji wcześniej niż się spodziewałem. A to znaczy... ups...
 - Co ty wyprawiasz?! - krzyknął Woods i rzucił się na złamanie karku na pomoc Vincentowi.
Niech to! Rozłożyłem tyle pinesek na schodach, a teraz wszystko na nic!
 - Chciałem go nauczyć tańczyć - burknąłem - To chyba nic złego.
 - Pineskami? - warknął i zabrał dzieciaka zanim zrobił sobie krzywdę.
 - No co? Ty do zabawy dajesz mu nóż.
 - Ale ja go pilnuję, a nie zostawiam samego.
No rzeczywiście, Vin był na schodach, a ja w tym czasie wylegiwałem się na kanapie patrząc w sufit. Wzruszyłem ramionami. Podniosłem się z wygodnej kanapy. Zauważyłem, że w progu drzwi stoi jakiś chłopak. Wyglądał jak jakaś postać wyszarpana z anime o tematyce ostrego yaoi albo badziewnego shonen-ai. Wkroczył do środka i rozejrzał się, jakby pierwszy raz widział tak umeblowany dom. Zauważył że się na niego lampię. Otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale w tym samym momencie Soul Taker zawołał:
 - Chodź, później pozwiedzasz mieszkanie i zapoznasz się z innymi.
Odwrócił ode mnie wzrok i poszedł za nimi na górę. Odczekałem chwilę i powędrowałem w ich ślady. Ostrożnie przystawiłem ucho do drzwi ich pokoju. Cisza, do tego przytłaczające uczucie i dym? Na pewno rozmawiali w tej chwili z wujaszkiem. Powoli odszedłem i miałem zamiar iść do siebie, ale jedne z pokoi otworzyły się z hukiem, a na korytarz wparowała Nina.
 - Jeffuś u siebie w pokoju? - zapytała na mój widok. Wydawała się bardzo szczęśliwa, a za plecami trzymała jakieś pudełeczko owinięte czerwoną kokardą.
 - Tak - odpowiedziałem - Chciałaś czegoś?
 Co za głupie pytanie. Oczywiście, że chciała go znowu poderwac. A ten pakunek to pewnie (na 100%) prezent. Znając życie, znajduje się tam nóż i kilka zdjęć zmasakrowanych ciał. Może jeszcze karmelki. Albo... wyrwane serce jakiegoś lovelasa?
 - Tym razem go zdobędę! - powiedziała uradowana - Na pewno mu się spodoba!
 Jak ja uwielbiam niszczyć marzenia innych i patrzyc jak się załamują. Z pełną powagą odparłem:
 - Ale ty wiesz, że Jeff jest zakochany w...
Nagle jej szczęście zniknęło i pojawiło się coś w stylu niepewności, strachu, zniecierpliwienia, smutku.. Wytężyła słuch i jej cała uwaga skupiła się na moich ustach i tym co mówię. Przełknęła ślinę.
 -...Alice? - dokończyłem.
Ku mojemu zdziwieniu, Niny nie ogarnął smutek czy złość. Uśmiechnęła się szerzej niż zwykle i zachichotała.
 - Przecież każdy wie, że Jeff jest zauroczony w Alice i każdy też wie, że nie ma u niej żadnych szans!
Zauroczony. Specjalnie podkreśliła te słowo.
 - No i nasza laleczka nie jest nim zainteresowana. - dodała z uśmiechem - A teraz wybacz, idę na podbój.
 Podbiegła do drzwi swojego wybranka i bez żadnego ostrzeżenia wlazła do środka. Zamknęła za sobą wrota. Kątem okaz dostrzegłem, że Slendy już wyniósł się z pomieszczenia. Wtedy po domu rozległ się dziewczęcy pisk. Jak można podejrzewać, należał on do Niny. Wparowałem za nią do pokoju.
 - Co to za potwór?! - wskazała palcem na... coś.
 Wpatrywałem się w "potwora" aż Jeff się odezwał:
 - Ale ty to szanuj syna Lo...-
 - Jeff! - trzepnął go Soul - Mamy to trzymać w tajemnicy, dopóki sam się nie zdecyduje tego wyjawić!
 Dopiero po chwili spotrzegłem znajome rysy twarzy dla tamtego chłopaka, którego dodałem do zakładek: "yaoi". Po chwili jednak wrócił do ludzkiej formy.
 - Wystraszyłem Cię? - odezwał się czerwonooki - Przepraszam.
 W jego głosie słyszałem nutkę rozbawienia. A może to była kpina? Ciekawe, ile masek posiada?
 - Kim on jest? - spytała Nina nie wiadomo kogo - I co tutaj robi?
 - Zamieszka z nami do czasu, aż pewien osobnik nie znajdzie mu domu, bo tamten wysadził - wytłumaczył Soul Taker.
 No. Przynajmniej nowa ofiara do wypróbowania moich nowych żartów. Bo oni są już na nie całkowicie odporni. Uśmiechnąłem się w duchu.
 - Aha... - Nina wlepiła w przypysza swój wzrok. Chyba się zakochała w jego wyglądzie. Miałem dość przyglądania się temu. Tak jak wcześniej. Kiedy tylko nowy otworzył usta aby coś powiedzieć, wyszedłem zatrzaskując za sobą drzwi. Udałem się do siebie. Niestety to nie był koniec złych nowin. Po jakimś czasie wujaszek wezwał mnie piskiem w głowie na dół, do salonu. Wszędzie było pusto, a on siedział na fotelu, wyczekując mnie. Niechętnie podszedłem do istoty bez twarzy i rozsiadłem się na kanapie, na przeciwko niego.
 - Co jest, wujaszku? - wymusiłem uśmiech.
 - Już się zapoznałeś z Zakiem, prawda? - zaczął spokojnie Operator.
 Zak? Chwilunia... to pewnie tamten chłopak z białymi włosami, bo nikt inny mi nie przychodzi do głowy.
 - Tak.
 - Dobrze wiem, że już od początku nie przypadł ci do gustu - to było za mało powiedziane - Ale postaraj się nie robić mu głupich żartów, dobrze? Albo po prostu unikaj go i nie wdawaj się w żadne dyskusje.
 - Niby dlaczego? - zapytałem oschle, ale szybko pożałowałem swojego tonu głosu.
 - Widziałeś go w swojej demonicznej formie, mam rację? - jego ton głosu również się zmienił na stanowczy i poważny - Nie chcesz wiedzieć do czego jest w niej zdolny.
 Do czego jest w niej zdolny? Przecież szybko wrócił do ludzkiej postaci.
 - Słuchaj. Zak przybiera tą formę kiedy miotają nim negatywne emocje. Nie potrafi nad tym zapanować. Kiedy Nina wtargnęła do pokoju, był może nieco niemile zaskoczony, ale nie na długo, więc szybko wrócił do swojej pierwszej formy. A teraz pomyśl co by się stało, gdyby na przykład ktoś wylał na niego wiadro zimnej wody znienacka, albo obraził, o ile ma duży dystans do siebie. Wiem, że te przykłady wydają się błahe, ale wiem też, do czego ty możesz być zdolny.
 Mimowolnie się uśmiechnąłem, kiedy Slender wypowiedział ostatnie słowa. Cóż to za pochwała i to od samego Operatora. Nie chciałem już pytać do czego mógłby byc zdolny Zak.
 - Więc po prostu będę go unikał, a nikt nie ucierpi? - upewniłem się.
 - Doskonale. Dokładnie tak. Możesz już iść.
 Na tym rozmowa się skończyła. Wstałem z siedzenia i postanowiłem wyjśc na zewnątrz. Wychodząc obejrzałem się krótko za siebie. Jak myślałem, Slender zniknął, zostawiając za sobą gęstą mgłę. Wyszedłem na dwór i udałem się do miasta, wypatrywac kolejnych ofiar. Powoli się ściemniało, więc nie było sensu zakrywac swoje uszy, czy chowac oczy za okularami. I tak o tej porze było mało ludzi.
 Wkroczyłem do pierwszego lepszego budynku i poleciałem na pierwsze piętro. Złapałem za drzwi na końcu korytarza. Najpierw lekko je uchyliłem, upewniając się, że nie ma nikogo kto mógłby mi przeszkodzić. Mieszkanie było skromnie urządzone, ale bogate. Tak, jedno wyklucza drugie, ale jak inaczej nazwac to pomieszczenie, w którym jest bardzo mało rzeczy, ale każda z nich wygląda jak zrobiona ze złota? Cicho wszedłem do środka i od razu uderzył mnie zapach "morskiego" odświeżacza powietrza. Powoli przemknąłem do drzwi, z których wydostawało się czyjeś chrapanie. Bez chwili zastanowienia wpełzłem do środka. Pokój był cały oblepiony plakatami bogato obdarzonych przez naturę dziewczyn, a w powietrzu unosiła się woń piwa. W łóżku obok biurka z komputerem leżał jakiś chłopak, na oko dwadzieścia lat. Świecie, robię ci wielką przysługę... Dobra, czas działać! Włączyłem komputer. Trochę zajęło zanim się urochomił. Ale kiedy tylko ukazała mi się tapeta z czerwonym motocyklem, "wniknąłem" w urządzenie. Zanim, ekhem... załatwiłem kilka spraw... i wróciłem do świata, minęły trzy godziny. Wyłączyłem komputer i wycofałem się z domu. Musiałem sobie dodatkowo wydłużać drogę, bo nadal cuchniałem piwem i tamtym odświeżaczem. Tak więc u siebie byłem dopiero o drugiej w nocy, trochę mi zajęło.
 Z samego ranka (czyt. o dwunastej) wniknąłem w swój komputer, sprawdzić czy moja ofiara już siedzi przed ekranem monitora. Jest. Idealnie. Przez kamerkę mogłem zobaczyć jego twarz. Nie wyglądał mi na narkomana, jak przypuszczałem. Cóż, nieważne. Chyba wiecie co było dalej? Cleverbot, kilka wirusów wpuścić... założę się, że po dwóch tygodniach nie wytrzyma. W końcu wiem o nim prawie wszystko. Tak dużo informacji zdradza na swój temat. Zbyt wiele.


---------------------------------------------------
Witam Koszmarki! Wiem że istatnio posty pojawiają się rzadko, a od 1 września będą jeszcze rzadziej. Powody ściśle tajne. Jeszcze jedna ważna sprawa:
Kto słyszał o ARG łapkę w górę niech wzniesie... bo wobec tego mam jakieś swoje kolejne chore pomysły xD. A jedna postać będzie pokrzywdzona przez los, ajć.
Ostatnia sprawa: Lubicie Zaka? :3
 No to... trzymajcie się! (Mistrz zakończeń...)




1 komentarz:

  1. *podnosi łapkę w górę*
    Chcę to widzieć! :D
    Tak, lubię Zaka
    Fajny gostek
    Nie zabijaj go, pls ;_;
    Ja i tak ciągle płaczę nad Milanem :'(

    OdpowiedzUsuń

Perypetie V

 - Jeszcze. - powiedział Vincent zaciskając pięści pod stołem - Opowiedz mi jeszcze.  Bezoki westchnął i mozolnie ściągnął maskę, odsłani...