niedziela, 16 kwietnia 2017

Dni z życia CreepyPast 24


Z punktu widzenia Toby'ego...
 Gdy byłem już pewien, że pozostali proxy są wystarczająco daleko zatrzymałem się i postawiłem na ziemię Kyle i Lunę.
 - Dlaczego to zrobiłeś? - zapytała dziewczyna powstrzymując łzy.
 - Bo nie kłamałem mówiąc, że was obronię - odparłem szczerze. Mam już ich wszystkich gdzieś. Mam serdecznie dosyć podporządkywaniu się tej istocie.
 - To chyba są twoi przyjaciele...
Byli, pomyślałem.
Jeśli wszyscy chcą mnie zdeformować pod swoje ego, to wypisuję się. Koniec bycia "czyimś". Chcę być tylko wolny.
 - Już w porządku - oparłem dłonie o kolana. Może i nie czuję bólu w nogach od długiego biegu, ale jestem wyczerpany. Ile oni ważą? Nieważne. Wyjąłem spod bluzy wydrążoną książkę, w której miałem zbierać informacje na temat Zaka i podarłem ją na setki kawałków. Obserwowałem jak wiatr niesie je ze sobą, inne zahaczały o gałęzie.
 - A ty... - Luna odwróciła się napięcie w stronę Kyle - Chciałeś żebym zginęła! - wykrzyczała bardziej rozpaczliwie niż ze złością i rzuciła się w przód popychając brata na ziemię.
 - Nie marnuj sił - powiedziałem szorstko i wyprostowałem się - Musimy uciekać.
Mi samemu nie podobało się zachowanie szatyna, ale cóż...
Luna popatrzyła na mnie ze zrozumieniem.
 - Zatem ruszajmy - po tych słowach wybiłem na czele naszej małej grupki. Desperacko próbowałem wytyczyć nam trasę, ale gdzie..? W końcu zdecydowałem się na niebezpieczny krok i biegiem ruszyłem w stronę terenów Skrollverse. Istnieje mały promyk szansy, że Masky, Hoodie i Alice ruszą w pościg właśnie tam, szczególnie że zaczyna zachodzić słońce. A przy jeszcze mniejszym szczęściu ujdziemy stamtąd bez żadnych niespodzianek.


Z punktu widzenia Zaka...
- Yo! - przywitałem się z Jeff'em wchodząc do jego pokoju - Czego mnie dziś nauczysz, senpai? - uśmiechnąłem się szyderczo i usiadłem po turecku przed jego łóżkiem gdzie bawił się nożem.
 - Nie nazywaj mnie tak - warknął i wbił nóż w ścianę. Raczej chciał, bo tylko farba pękła, a narzędzie zbrodni spadło z brzdękiem na panele pod łóżko. Był wkurzony, cholernie wkurzony. Mimowolnie moje trzy macki wyszły zza pleców i wiły się po ziemi niespokojnie.
 - Co ci się stało? - spytałem ostrożnie.
 - Zalgo chce sprowadzić nowego przydupasa.
 - Co w tym złego?
 - Ja nie chcę więcej znajomych... szczególnie takich rąbniętych.
 - Rąbniętych?
 - Miałem okazję z nim porozmawiać - westchnął i uderzył twarzą w poduszkę.
 - Może to tylko złe pierwsze wrażenie.. - wymyśliłem coś na szybko. Ja tam się cieszyłem, że poznam nowego człowieka. Rzadko kiedy mogę zobaczyć ludzi z powodu niekontrolowanych mocy... A nowy, cóż, czy będzie tego chciał, musi się przyzwyczaić i znosić moje towarzystwo.
 - Będziemy musieli go jeszcze odbić! - podniósł się gwałtownie - Slener i Skroll też na niego polują... szlag! - na nowo schował twarz w poduszcze i zaczął ją gryźć.
 - Może ma jakieś ultra umiejętności...
Jeff spojrzał na mnie z determinacją.
 - Sprawdzimy go.


Cdn...

Wesołych świąt i mokrego lanego!
Zapraszam też na drugiego bloga o tematyce TWD :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Perypetie V

 - Jeszcze. - powiedział Vincent zaciskając pięści pod stołem - Opowiedz mi jeszcze.  Bezoki westchnął i mozolnie ściągnął maskę, odsłani...