piątek, 15 stycznia 2016
Dni z życia CreepyPast 5
Z punktu widzenia Jeffa...
Po tej jakże interesującej rozmowie z Tobym udałem się na zewnątrz, by się przejść, ale... rozpadało się i do tego śnieg zaczynał topniec... a tak krótko było się nim cieszyć... Wróciłem do domu i powędrowałem sprawdzić co robi Vincent. Ale znając życie, pewnie torturuje pluszowego królika i tak było. Awww, wyrośnie z niego prawdziwy sadysta :3. Dobrze go wyszkolę, gdy tylko trochę podrośnie...
- Chyba go nie lubi... - powiedział Toby siadając po turecku na łóżko.
- Będzie z niego sadysta - powiedziałem z uśmiechem (jak zawsze).
- Sadysta? A może Vincent już ma plany na przyszłość? Może on też ma marzenia? Może on chce zostać prawniczkiem? Pomyślałeś trochę o tym?
- P-prawniczek?! I czego jeszcze?! Może ma zostac baletnicą!
- Co za człowiek! - Toby uniósł ręce do góry - Po prostu on może chce zostać kucharzem?! Może chce piec gofry i serniki? Może chce...
- Milcz!
- To ty milcz, jak do mnie mówisz!
- Takimi odzywkami to mój dziadek konie płoszył.
- Jesteś walnięty jak kilo gwoździ bez łebków.
- Gdyby pobierali podatek za powierzchnię mózgu ty dostałbyś zwrot.
- Coś ci się zassało w mózgu.
- Nie nawijaj tak, bo ci taśmy zabraknie.
- Jesteś genialny jak szczur doświadczalny.
- Jak na ciebie patrze to mam ochotę wysłać SMS o treści "POMAGAM".
- Jesteś nierozwinięty jak papier toaletowy.
- Wyglądasz jak Hugo w dolinie paproci.
- Gdyby Szekspir Cię znał to napisałby więcej trylogii.
- Jak tak dalej będzie, to tak dalej nie będzie.
W końcu padłem na łóżko,a Toby wstał i udał się w stronę drzwi.
- Tak! - krzyczałem - Uciekaj tchórzu! Skończyły ci się już odzywki, nie?! Ucie... - wtedy Toby trafił we mnie swoim butem i wyszedł.
Z punktu widzenia Tobyego...
Skoro nie mam już prawego buta, to dlaczego miałbym miec lewy? Zdjąłem go, otworzyłem drzwi, rzuciłem nim w Jeffa i zjechałem po poręczy na dół, gdzie była Nina i Jane. Siedziały na kanapie i rozmawiały. Ja w tym czasie zająłem się robieniem gofrów. Wyszły takie plackowate, ale nie będę wybrzydzał. Przecież gofry we wszystkim mają pierwszeństwo... Potem przyszedł Masky i przez ponad godzinę grałem mu na nerwach. Jak ja uwielbiam, gdy Tim się złości i to głównie z mojego powodu. W końcu wykrzyknął:
- Zajmij się Hoodie!
No mógłbym się nim zając, ale on jest bardziej opanowany i na pewno nie zdenerwowałby się przeze mnie, więc nie byłoby takiej satysfakcji z wkurzania innych. A Masky to idealny kozioł ofiarny. Tak łatwo go wyprowadzić z równowagi... i to jest w nim piękne. Tak więc, wróciłem do dręczenia Tima!
- HEY MASKY MAY MASKY MAY MASKY...
W końcu nie wytrzymał i z całej siły walnął we mnie talerzem, który się rozbił.
- Szach-mat! - krzyknąłem - Nie czuję bólu, daltonisto!
- Może i nie czujesz bólu, ale czujesz to! - wtedy Masky zdjął swojego buta i podstawił mi pod nos.
- Zmieniaj człowieku skarpetki! Przynosisz tym hańbę dla wszystkich proxy!
Cofnąłem się o kilka kroków i uderzyłem go pięścią w brzuch. Kurczę, niepotrzebnie nawalałem Jeffa butami, bo teraz nie mam amunicji... Tim rzucił się na mnie i zaczął mnie bic butem po głowie. Za to ja ugryzłem go w ramię i popchałem tak, że obaj upadliśmy obok kanapy (nadal się nawalając). Nagle usłyszeliśmy jak ktoś woła: "GAAY..". Natychmiast zerwaliśmy się na nogi. Na schodach stał Ben, uśmiechnięty od ucha do ucha.
- JUŻ NIE ŻYJESZ - warknąłem i ruszyłem w jego stronę.
- Jestem no-life, frajerze! - powiedział przez śmiech i uciekł do swojego pokoju, oraz zablokował drzwi.
- Kurdupel... - syknąłem i udałem się do swojego pokoju, gdzie położyłem się do łóżka i błyskawicznie zasnąłem.
Z punktu widzenia Eyeless Jack'a...
Nina nie dawała mi spokoju... chciała, żebym nauczył jej tej techniki z łapaniem za szyję... Pamiętajcie drodzy czytelnicy, nie wolno uczyc pożytecznych rzeczy fangirl Jeffa, bo one są te najbardziej psychiczne i nienormalnie...
- No weź, Jack! - błagała mnie - Naucz mnie tej techniki!
- Zaraz ją wypróbuję na tobie! - wykrzyczałem i zbliżyłem się do niej, na co ona się odsunęła.
- No dobra, dobra, niech ci tam będzie...
Nareszcie spokój...
Z punktu widzenia Maskyego...
Ucieszyłem się, gdy Toby sobie poszedł, założyłem buta, a potem spojrzałem na zbity talerz... eh, najwyżej zrzucę wszystko na Smile..
CDN...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Perypetie V
- Jeszcze. - powiedział Vincent zaciskając pięści pod stołem - Opowiedz mi jeszcze. Bezoki westchnął i mozolnie ściągnął maskę, odsłani...
-
Z punktu widzenia Luny... Nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę! Niecierpię siebie za taką bezradność. Jeszcze kilka chwil temu chcieliśmy...
-
Z punktu widzenia Jeff'a... Przebudziłem się z niemałym pulsującym bólem głowy. Czułem jak moje nadgarstki były uciskane przez jakie...
-
Vincent zmierzył wszystkich wzrokiem, oceniając ich reakcję. Niski mężczyzna patrzył na Toby'ego ze spokojem, podczas gdy on sam doz...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz