poniedziałek, 25 stycznia 2016

Dni z życia Creepypasty 8


Dużo nas tu B-)


Z punktu widzenia Bena...
 Właśnie chodziłem sobie po lesie i chyba tak troszeczkę się zgubiłem... tylko tak trochę. Cholerny śnieg, musiał stopniec, teraz nie wiem jak wrócić! Najwyżej będę łaził tak długo, aż się stąd nie wydostanę, lub ktoś inny mnie znajdzie. Yhym... Po kilku...nastu... minutach w końcu usiadłem pod jakimś drzewie. Gdy już miałem wstać, by ruszać dalej, usłyszałem czyiś głos za sobą:
 - A gdzie się pan wybiera?
Gwałtownie się odwróciłem. Za mną stał nikt inny jak Silver.
 - Oo, to tylko ty - uśmiechnąłem się i wyciągnąłem rękę - Piąteczka!
 - A kopa w dupę kiedyś dostałeś?
 - Sorry, nie obrażaj się... jak długo tutaj sta... byłeś?
 - Dopiero co tutaj przybyłem.
Nagle obaj usłyszeliśmy dźwięk łamanych gałęzi. Z oddali można było zobaczyć sylwetkę Jeffa.
 - Gdzie się znowu łajdaczysz, powsinogo? - powiedział kiedy już był blisko nas.
Przewróciłem oczami.
 - Slender myśli, że Colin stoi za twoim zniknięciem, a tu proszę...
Wnet rozległy się czyjeś śmiechy, ale trochę "dziwnie" brzmiały. Naszym oczom ukazała się jakaś postac bez oczu, poplamiona krwią. Był dośc wysoki i miał szeroki (chyba wycięty) uśmiech. Taka krzyżówka EJacka, Slendera i Jeffa.
 - Colin in die - powiedział jakby kilkoma głosami.
 - Przecież to Kasper! - oznajmił Jeff.
 - A myślałeś, że kim ja jestem? - zdenerwował się.
 - Wybacz mu, jego głupota jest nieuleczalna... - rozległ się znajomy głos. Nagle z drzewa spadł Liu, a za nim przygniotła go gałąź.
 - Kto to cholera buduje, że jest takie niestabilne?! - zdenerwował się Liu podnosząc się z ziemi.
 - Nie można ciszej?! - zza któregoś drzewa wyłonił się Mike - Nie mogę myślec!
 - Cały czas byłeś za tamtym drzewem? - spytałem.
 - Ta...
 - Pamiętam! - przerwał Jeff - To ty jesteś tamtym kumplem Nikkiego, z którym się nawalałem!
 - Co się tutaj dzieje? - zawołał Silver.
 - Mamy przeludnienie - oznajmił Kasper.
Wtedy Jeff wziął mnie na ręce i rzucił mną w stronę Liu, który na szczęście mnie złapał.
 - Nie mamy czasu do stracenia! - krzyknął i zaczął pchac Liu ze mną na rękach z dala od pozostałych. Dotarliśmy do naszego domu i ukryliśmy się w pokoju Jeffa.
 - Co to było? - spytał Liu.
 - Yhym... - odkrzyknąłem, a Liu postawił mnie na ziemię.
 - Paczaj, Liu! - krzyknął Jeff unosząc Vincenta w górę, niczym Rafiki Simbę - Zostałeś wujkiem! To Vincent! Vincent!
Liu spojrzał na dzieciaka, a potem na okno. Westchnąłem tylko i udałem się do swojego pokoju, ale na korytarzu złapał mnie Slender:
 - Gdzie tak długo byłeś? To znowu Colin.
 - Nie, nie... - odpowiedziałem - Po prostu spotkałem kilku znajomych w lesie...
 - Kogo takiego?
 - Silvera, Mike, Kaspera, Liu...
Slender zamyślił się przez chwilę, a potem spytał się co sądzę o tym żeby się tutaj wprowadzili. Byłoby naprawdę fajnie, im więcej nas tu, tym weselej. I więcej rąk do Majory... mam na myśli Silvera, ale cóż, złe dopasowanie słów, naprawdę złe, gdyż - jak sami wiecie - on nie ma rąk.

Z punktu widzenia Liu...
Ech, czy on naprawdę jest głupi czy udaje?
 - Zostaw tego krakersa... - powiedziałem robiąc faceplama.
 - Spokojnie, nic mu się nie stanie...
 - Czyżby?
Nagle do pokoju wszedł Toby.
 - Elo melo! - krzyknął i usiadł na łóżku.
Za nim wpadł Slendy:
 - Liu, chodź tutaj na chwilkę...
Wyszedłem na korytarz porozmawiać z Operatorem. Gdy coś do mnie mówił, ja się zamyśliłem, więc musiał wszystko powtórzyć... Jestem takim samym przygłupem, jak mój brat...


CDN



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Perypetie V

 - Jeszcze. - powiedział Vincent zaciskając pięści pod stołem - Opowiedz mi jeszcze.  Bezoki westchnął i mozolnie ściągnął maskę, odsłani...