Las (część 1 z 8)
Sebastian powoli otworzył oczy i podniósł się z ziemi. Otaczał go gęsta mgła i wysokie drzewa.
- Skąd ja się tu wziąłem... - pomyślał i przetarł oczy dłońmi.
Brunet był ospały i nie wiedział co się dzieje. Gdy tylko postawił krok przed siebie, nadepnął na latarkę, którą oczywiście podniósł i próbował zapalic.
- Działaj, działaj... - mówił sam do siebie - No działaj!
Kiedy latarka w końcu zapaliła, Sebastian natychmiast się odwrócił się i pobiegł przed siebie. To dlatego, że przestraszył się wisielca, huśtający się na sznurku, jak szmacianka. W końcu chłopak zwolnił bieg i wziął kilka głębokich oddechów. "Co się tutaj dzieje?!" myślał "To na pewno wina Przemka!".
Po jakimś czasie, brunet trafił na niewielką chatkę.
- Uratowany! - pomyślał i podbiegł do ów chatki.
Wydawała się byc pusta. Zapukał. Raz, dwa i jeszcze kilka razy... Nikt nie odpowiadał. Pchnął drzwi przed siebie, ale ani drgnęły. Wtedy Sebastian zajrzał do wszystkich okien. Pusto. Chłopak westchnął i powędrował dalej. Dłonie drżały mu ze strachy i niewiarygodnie się pocił, do tego czuł głód, i wielkie zmęczenie. Najchętniej położyłby się w jakimś miejscu i nie wstawał do rana. Nagle z oddali zauważył jakiś biały punkcik. Podbiegł do drzewa, na którym wisiała kartka, która głosiła:
"DON'T LOOK... OR IT TAKES YOU"
Sebastian zerwał kartkę, złożył i schował do kieszeni. Miał iśc dalej, ale usłyszał za sobą dźwięk łamanych gałęzi, i odruchowo się odwrócił, licząc na to, że za nim będzie stał któryś z jego kolegów. Jednak zobaczył JEGO. Nienaturalnie wysoki mężczyzna, z długimi kończynami i do tego nie miał twarzy. Po prostu w miejsce gdzie powinny byc oczy, nos, usta, była tylko gładka skóra. Sebastianowi zaczęło dudnic w uszach, ale w porę się opamiętał i rzucił się do ucieczki. Po chwili biegu odwrócił się, by zobaczyć czy tego czegoś tam nie ma. Nic tam nie było. Chłopak odetchnął z ulgą, wziął parę wdechów i szedł dalej, tym razem nieco szybciej.
C.D.N
poniedziałek, 11 stycznia 2016
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Perypetie V
- Jeszcze. - powiedział Vincent zaciskając pięści pod stołem - Opowiedz mi jeszcze. Bezoki westchnął i mozolnie ściągnął maskę, odsłani...
-
Z punktu widzenia Luny... Nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę! Niecierpię siebie za taką bezradność. Jeszcze kilka chwil temu chcieliśmy...
-
Z punktu widzenia Jeff'a... Przebudziłem się z niemałym pulsującym bólem głowy. Czułem jak moje nadgarstki były uciskane przez jakie...
-
Z punktu widzenia Jane... Było kilka minut po północy, a ja dalej nie mogłam spać. Po prostu siedziałam pod kołdrą i nasłuchiwałam każde...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz