poniedziałek, 4 stycznia 2016

Dni z życia CreepyPast 2




Z punktu widzenia Jeffa...
Obudziłem się cały obolały i kompletnie nic nie pamiętałem z nocnego wypadu... Nagle zorientowałem się, że nie widzę nigdzie mojego Vincenta! Oczywiście rozpocząłem poszukiwania. Szukałem go po całym domu, w wszystkich pokojach. Muszę go znaleśc zanim zrobi to Slendy. Po długim czasie, usiadłem zrezygnowany na łóżku. Zgubił się, mimo że obiecałem pilnować go jak oka w głowie. Wtedy obudził się Toby i usiadł na łóżku.
 - Dzieńdoberek! - powiedział wesoło.
 - Jakie tam dobry... - powiedziałem - Vincent zaginął.
 - Hmm... właściwie to jest tutaj.
 - Co?! - podszedłem do niego i rzeczywiście, za nim wylegiwał się Vincent przytulony do swojego królika.
 - On cały czas był tu z tobą?
 - Dokładnie.
Odetchnąłem z ulgą, po czym dzieciak się obudził. Wziąłem go na swoje łóżko i nafaszerowałem go tym czymś paćkowatym. Znowu opierniczył połowę słoika, a ja znowu zdziwiłem się jak to w ogóle można jeśc. Następnie razem z Tobym urządziliśmy mu lekcję chodzenia... Taaa... W trakcie zapytałem:
 - Toby, czy jak wróciłem, to byłem pijany?
 - Ja spałem - odpowiedział.
Próbowałem sobie przypomnieć, co takiego się wydarzyło. Bezskutecznie. Nagle do pokoju wpadł Ben, bez słowa podszedł do Tobyego, rzucił krótkie "przepraszam" i złapał go za szyję. Szatyn tylko wywrócił oczy białkami i padł na ziemię nieprzytomny.
 - To działa! To naprawdę działa! - krzyczał Ben.
 - Co to było?! - zapytałem.
 - Wczoraj Jack zrobił z tobą to samo, żeby ciebie uspokoić.
 - Co?! Co ja wczoraj robiłem?
 - Wdałeś się w bójkę z... jakimiś dresami.
 - Więc to dlatego jestem taki obolały?
 - W dodatku niechcący cię puściliśmy na schodach i sturlałeś się na dół.
 - Zabiję was!
Ben rzucił tylko "YOLO" i wymknął się z pokoju. Miałem ochotę go rozszarpać, jego i Jack'a (za to że mnie upuścili na schodach T_T).


Z punktu widzenia Bena...
 - To działa! - krzyknąłem mając zaciesz na mordzie wbiegając do pokoju EJacka i Niny.
 - Mówiłem, że zadziała, a ty nie chciałeś wierzyc - rzucił Jack z uśmiechem na twarzy.
 - Jack, może mnie tego kiedyś nauczysz? - spytała Nina.
 - Zastanowię się...
 - Plosiem.
 - To ja was zostawiam - powiedziałem udając się do drzwi - A i jeszcze raz dzięki!
Wyszedłem z pokoju i znowu poszedłem na spacer do lasu. Znowu spotkałem Mike, który siedział oparty o drzewo z słuchawkami na uszach.
 - Yo! - powiedziałem przykucając obok niego. 
Mike założył słuchawki na szyi i odpowiedział:
 - Aa, cześć. Wczoraj trochę się porobiło, nie?
 - Taa. Jeff jest cały obolały.
 - To samo Nikki.
Nastąpiła chwila ciszy. 
 - Zbieram się - powiedział Mike wstając - Muszę wykonac robotę od Trendera.
 - Myślałem, że nie lubisz wykonywać brudnej roboty.
 - On mi płaci i to dużo.
Mike pobiegł w swoją stronę, a ja wróciłem się do domu.


Z punktu widzenia Mike...
Pobiegłem prosto do mojego domu, kryjówki, czy jak tam kto woli. Załóżmy, że to dom. Więc ów dom siedzi sobie głęboko w tej "najciemniejszej" części lasu, a las to był cholernie ogromny. Tam oczywiście czekał na mnie Trendy z nową misją (od kiedy on tu mieszka? T_T).
 - Co nowego, papo? - powiedziałem, gdy go zobaczyłem w środku.
 - Dzisiaj nie mam dla ciebie misji - oznajmił.
 - Co?! Na pewno coś dla mnie znajdziesz, wiesz, że potrzebuję kasy...
 - O co znowu idzie? - przerwał Nat schodząc po schodach.
 - On nie chce mi dac roboty.
 - Biedactwo...
 - Może znajdę Slendera, on zawsze daje robotę...
 - Ale on ma swoich ludzi i nie płaci - oznajmił papa (czyli Trender).
 - To jak mam zarobic?
Załamałem się. Trender gdzieś zniknął, Nat poszedł na górę, a ja usiadłem przy stole i nuciłem sobie jakąś piosenkę. Chwilę potem na dół zszedł Nikki. Pierwsze co zrobił, to napił się kranówy i to dużo.
 - Co ja wczoraj robiłem? - spytał przecierając oczy.
 - Wczoraj byłeś nieźle nawalony - odpowiedziałem - a gdy taszczyliśmy cię do domu, natknęliśmy na jakiś dresów
 - Co stało się potem?
 - Pobiliście się.
 - Stary, nic nie pamiętam.
 - I się nie dziwię.
Nikki wziął jeszcze parę łyków wody i poszedł tam skąd przylazł.



CDN...

2 komentarze:

  1. Bardzo mi się podoba, że piszesz z perspektywy różnych osób. Akacja ze schodami... Mega! Ale nie czaje, dlaczego Jeff, niańczy jakiegoś Vincenta...
    Dużo weny i czekam na jest! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa ^^. Co do Jeffa, on po prostu się zlitował nad dzieciakiem, kiedy był na "polowaniu" i jakoś tak wyszło... xD. Mam wobec niego wielkie plany xd

      Usuń

Perypetie V

 - Jeszcze. - powiedział Vincent zaciskając pięści pod stołem - Opowiedz mi jeszcze.  Bezoki westchnął i mozolnie ściągnął maskę, odsłani...