piątek, 29 stycznia 2016

Dni z życia Creepypasty 9


Jeszcze więcej nas tu! ^^


Z punktu widzenia Bena...
Obudziłem się... przepraszam, obudził mnie Silver. Ale chwila, skąd on się urwał?
 - Nie teraz, mamo... - wybełkotałem ospały.
W końcu Silver zrzucił mnie z łóżka. Podniosłem się z ziemi i zobaczyłem, że coś jest nie tak. W pokoju były trzy łóżka, a na jednym z nich leżał Kagekao, który zdążył się obudzić. Na korytarzu były jakieś hałasy, więc poszliśmy sprawdzić co się dzieje. Wygląda na to, że mamy nowych lokatorów.. Czego Operator to nie wymyśli... a w ogóle to stał na środku i wszystko obserwował.
 - Co się dzieje? - rozległ się czyiś głos.
Slendy zaczął nam tłumaczyć, że gdy my spaliśmy, on dokonał "remontu" i mamy nowych lokatorów.
 - Jak już zauważyliście... - zaczął Slendy - nowymi lokatorami są Silver, Jay, Jason, Candy Pop, Liu, Ann, i Kas... No dobra, gdzie wcięło ?
 - Kasper był zawsze słaby psychicznie... - odezwał się Candy - ...ale jak zobaczył ryj Jeffa to popadł w depresję i uciekł.
 - EJ! - krzyknął Jeff.
 - Shhh! - rozległ się czyiś głos - Maskuje się..
Jego naprawdę nie było widać.
 - No to spotkanie skończone... - oznajmił Slender.
 - Chwila! - wtrąciła Jane - Dlaczego przydzieliłeś mnie do pokoju z Jeffem, a nie z kim innym?!
 - No właśnie, dlaczego nie ze mną? - powiedział Jason.
 - Ech, możecie się zamienić...
I wszyscy zaczęli się zamieniać pokojami.  W sumie to niewiele się zmieniło. Kagekao przeniósł się do Hoodyego i Maskyego, a jego miejsce zastąpił Jay. Do Jeffa i Tobyego dołączył Liu, do dziewczyn Ann, ale za to Jane odeszła... No dobra, może "niewiele" to trochę złe określenie. Jane wylądowała z Jasonem, a LJackowi udało się wepchać do nich Sally, a sam był w pokoju z Candym, zaś Kasper trafił do EJacka i Niny (która pragnęła być z Jeffem...). Gdy wszystko było już jasne wraz z Silverem weszliśmy do pokoju, a Jay gdzieś sobie polazł.
 - Ben...? - zaczął Silver - Chcesz zobaczyć coś fajnego?
 - Co mam zobaczyć? - kiedy odwróciłem się w jego stronę zamarłem z wrażenia. Przed nim "unosiła się" moja dawno zaginiona gra... " The Legend of Zelda: Majora's Mask"...  a już byłem przygotowany na najgorsze i myślałem, że nigdy jej nie zobaczę.
 - Cały czas ją miałeś? - spytałem.
 - Tak - odpowiedział z kpiącym uśmiechem na twarzy.
 - Chodźmy wypróbować... - rzuciłem i razem odpaliliśmy grę.

Z punktu widzenia Niny...
Usiadłam zła na łóżku z tego powodu, że znowu zaprzepaściłam okazję bycia z Jeffem w pokoju... zamiast tego moimi współlokatorami jest Kasper i Jack. Chociaż w sumie eyeless nie jest zły... ale i tak wolałabym Jeffa. Chcę tylko jego. Koniec.
 - Co taka mina? - spytał Kasper wieloma głosami.
Burknęłam tylko coś pod nosem i położyłam się twarzą do ściany na łóżku.
 - Jest zła, że nie trafiła do Jeffa... - szepnął Jack.
Nagle z wielkim hukiem drzwi się otworzyły, a ja od razu wstałam. Do pokoju wpełznął Toby:
 - Siema chłopaki! Siema Nina! - krzyknął - Chcecie z nami, emm... przejść się? Wyskoczylibyśmy do jakiegoś kluby czy to tam się jeszcze wymyśli...
 - Kto idzie? - spytał Jack.
 - Właściwie to wszyscy!
Chłopcy się zgodzili, więc ja też, przecież nie będę tu sama. Po chwili wszyscy zebrali się na dole i wyruszyliśmy. Na zewnątrz było ciemno, ale przecież było późno. Na froncie szli Toby i Jeff i to oni decydowali gdzie iśc.. Wszyscy wokoło rozmawiali i przepychali się. Dość sporo nas było i robiliśmy duży hałas. A gorzej - nikt z nas nie miał "przebrań". Żeby tylko nikt nas nie zauważył, ale trudno nas nie zobaczyć przy hałasie, który robimy.

Z punktu widzenia Jeffa...
Postanowiliśmy (a właściwie ja z Tobym postanowiliśmy), że pójdziemy zobaczyć jak się miewa nasz kochany pierwszy dom. Jak na razie w stanie opłakanym - teraz stał się miejscem spotkań dilerów, dresów i tych gangsterów. Szyby były powybijane, gdzie nie gdzie były pajęczyny z cholernie ogromnymi pająkami..  Postanowiliśmy tam wejść i zobaczyć jak wygląda od środka. Wszyscy wparowali do domu i wszystko badali. Wszystkie meble przewrócone, śmierdziało papierosami i wszędzie kurz. A światło świeciło jakby chciało, ale nie mogło. Innymi słowy, migotało. Co ci ludzie tutaj zrobili, to nawet ja nie potrafię zrobić takiej demolki. Nagle usłyszałem czyiś krzyk. Po chwili pojawił się Kasper trzymający za głowę jakiegoś chłopaka, mniej więcej 17 lat. Miał podkrążone oczy i zapłakaną twarz.
 - Co z nim zrobimy? - spytał Kasper - Zabijemy?
 - Proszę, błagam, nie... - mówił chłopak - Czego chcecie? Pieniędzy? Mam pieniądze! Tylko darujcie mi życie!
Kasper uniósł chłopaka i spojrzał mu prosto w oczy.
 - Czy ty chcesz nas przekupić? To żałosne, wiesz?
Kasper wyciągnął jedną ze swoim macek i miał robic zamach, ale ktoś się odezwał:
 - Stop! Można zrobić z niego pożytek...
 - T-tak! Zrobię co chcecie! - odezwał się przerażony chłopak.
 - Stul pysk! - krzyknął Kasper i rzucił nim o ziemię - Niby jaki z niego pożytek?!
 - Będzie robił za karmę dla Smile, lub Seeda.
Wszyscy wybuchli śmiechem. Kasper odwrócił się i wyciągnął mackę, by go wreszcie zabic.
 - Proszę, nie... - wtedy wybuchł płaczem - Zrobię wszystko... oddam co mam... tylko mnie zost... - wtedy Kasper urwał mu głowę swoją macką i odrzucił na bok. Wszędzie zaczęła tryskac krew.
 - Idziemy! - zawołał Toby - Nie ma sensu tu zostawać.
Wyszliśmy na zewnątrz i tym razem udaliśmy się do opuszczonej fabryki lalek. Jason bardzo nalegał żebyśmy tam poszli...
 Fabryka - taka sama jak dom, a może w jeszcze gorszym stanie. Wyglądała jakby się zaraz miała zawalić. Weszliśmy do środka. Na półkach siedziały porcelanowe lalki. Wyglądały przerażająco. Wszyscy się rozeszli po fabryce, a ja poszedłem do otwartego szybu wentylacyjnego. Był ogromny, więc spokojnie się w nim mieściłem. Po kilku minutach wędrówki dotarłem do jakiegoś małego pokoju, gdzie - co dziwne - nie było ani drzwi, ani okna. Wyglądało mi to na jakiś gabinet. Na środku biurko i skórzany fotel, pod ścianą regał na książki i pare mebli na których były lalki, globus i dawno zwiędłe kwiaty.
 - Widzę, że trafiłeś do mojego biura... - usłyszałem głos Jasona.
Spojrzałem za siebie. Czerwowno włosy przedostał się przez wentylację do mnie.
 - Twojego biura? - zdziwiłem się.
 - Tak. To właśnie tutaj spędzam większość czasu szyjąc laleczki voodoo lub jakieś inne pierdoły.
 - Voodoo?
Jason podszedł do kartonu stojącego w kącie i wysypał z niego zawartość.
 - Wypróbowałeś je? - spytałem biorąc jedną lalkę.
 - Jeszcze nie... nie mam upatrzonej ofiary.
Przyglądałem się tymi voodoo jeszcze chwilkę i udałem się z Jasonem do reszty (przez wentylację oczywiście).
 - Ekipa, to teraz gdzie idziemy? - rozległ się czyiś głos.
 - Idziemy na miasto - odezwał się Ben - Chcę znowu zobaczyć jak Jeff się nawala z Nikkim.
Jack, Toby i Nina wybuchli śmiechem, a reszta nie wiedziała o co chodzi. Ale wybraliśmy się do miasta.. Nikt nie protestował. Nagle zorientowałem się, że Kagekao gdzieś zniknął, ale po chwili się pojawił z winem.
 - A co to za wypad bez ani grama alkoholu? - powiedział i otworzył butelkę.
 - Jedna butelką na tyle osób? - oburzył się Toby.
 - Tobie i Jeffowi nie poleję. Lepiej będzie jak zostaniecie trzeźwi.
 - Nie będę aż tak pijany! - zawołałem - Toby zawsze się upija, ale ja mam mocną głowę!
 - EJ! - wtedy Toby mnie popchnął.
Kagakao dał wino do potrzymania EJackowi i powiedział krzyżując ręce:
 - Uspokójcie się, to tylko żart. Więc ogarnijcie się... Jack, daj mi te wino!
 - Jakie wino? - spytał Jack chowając za sobą pustą butelkę - Ja nic nie wiem.
 - Wypiłeś wszystko sam? No... zwykle to Jeff się upi... to znaczy... co ty zrobiłeś?
 - Nic nie wypiłem!
Całe szczęście Kagekao potrafi "wyczarować" wino nie wiadomo skąd... więc razem w sumie wypiliśmy pięc butelek, z czego jedną wyżłopał Jack... No, Ben, Silver i Ann to jedyne osoby, które nic nie wypiły. Aczkolwiek wszyscy byli kompletnie pijani... no może ja upiłem się najbardziej. Kiedy zmierzaliśmy już do domu, w pewnym momencie potknąłem się o nogi i wywaliłem się w krzaki...
 - Wszystko ok? - spytał ktoś.
 - Taaaaa - wybełkotałem - Nie jestem aż tak pijany...
Poczułem jak ktoś mnie podnosi i czołga ze sobą.  Przymknąłem na chwilę oczy, a gdy je otworzyłem, ten ktoś czołgał mnie po schodach.
 - Nie upuść mnie - wybełkotałem.
 - Nie upuść go - powiedział ktoś za nami.
 - Nie upuszczę cię - powiedział ten ktoś.
Ale na końcu i tak mnie rzucił na ziemię i nie miałem siły iśc do pokoju, więc spędziłem tak caałą noc...





CDN...

2 komentarze:

  1. XD ale to było epickie! Najpierw akcja z pokojami, a potem z tym wypadem na miasto... A Jeffa znowu zostawili na schodach ;_; XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale chwila... jak Jeff zamknął oczy??? XD

    OdpowiedzUsuń

Perypetie V

 - Jeszcze. - powiedział Vincent zaciskając pięści pod stołem - Opowiedz mi jeszcze.  Bezoki westchnął i mozolnie ściągnął maskę, odsłani...